Uwaga!!!


Uwaga!!


Jest to blog o tematyce yaoi. Yaoi opowiada o miłości zarówno psychicznej, jak i fizycznej między dwoma mężczyznami. Lżejszą formą yaoi jest shounen-ai. Jeśli jesteś homofobem, albo taka tematyka ci nie pasuje to opuść tego bloga. Pozostałe osoby zapraszam do lektury i komentarzy.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach piszcie na moje gg: 9274038. Od pewnego czasu nie działają mi konferencje, więc o nowych notkach będę Was informowała i moim opisie.

1 maja 2012

Rozdział 5


Rozdział 5


~*~*~10 lat później~*~*~

Harumi

- HARUMI DO CHOLERY POSPIESZ SIĘ I OBSŁUŻ STOLIK NR 5! – jak zwykle wydzierała się na mnie ciotka.

Wziąłem tace i podszedłem do stolika. Siedziało tak kilku mężczyzn. Obleśni i już pijani. Ale cały czas było im mało. Nigdy ich tutaj nie widziałem. Widocznie byli przejazdem.

- Witam panowie. Czym mogę służyć? – zapytałam przyjaźnie.

Z natury jestem przyjazny. A przynajmniej staram się jak mogę. Nie nienawidzę tego miejsca i tych ludzi. Dom rozpusty, burdel. Ale niestety muszę tu pracować.

Jeden z mężczyzn popatrzył na mnie uważnie. Złapał mnie mocno za nadgarstek i pociągnął na swoje kolana. Poczułem na pośladkach wypukłość w jego spodniach.

- Swoim ciałem skarbie. – polizał mnie po karku.

- Pan wybaczy, ale nie jestem kobietą. – próbowałem się wyrwać.

- Wiem, że nie jesteś. Ja wolę facetów, a zwłaszcza takich słodkich chłopaczków jak ty. Tej szefowo! Ile za noc z tym przystojniakiem! – zwrócił się do ciotki.

Moja gruba, obleśna ciotka spojrzała na nas. Uśmiechnęła się pod nosem. To mi się nie spodobało. Podeszła do stolika.

- A ile pan by dał? – nie mogłem uwierzyć w jej słowa.

- Ciociu ty chyba żartujesz?

- Trzeba dbać o klientów.

- Nie jestem prostytutką! I nie zgadzam się na to!

- Ty nie masz tu nic do gadania. Darmozjadzie. Już dawno się nad tym zastanawiałam. Jesteś naprawdę przystojny. Zauważyłam, że wiele kobiet i mężczyzna jak tu przychodzi robi do ciebie maślane oczy. Może najwyższy czas to wykorzystać.

- To rozumem. To ile za niego? – ręce mężczyzny wdarły się pod moją tunikę.

- Hmmmm. Jest jeszcze nietknięty więc będzie dużo kosztował. Powiedźmy 1000 hokli (jak nasze polskie złotówki, waluta wymyślona - dop. aut.).

- Biorę. Ale za to na całą noc. – uśmiechnął się mężczyzna i wręczył ciotce sakiewkę z monetami.

- Nie jestem bydłem, żeby mnie tak sprzedawać. – znowu próbowałam się wyrwać.

Jednak mężczyzna był o wiele ode mnie wyższy i silniejszy.

- Przestań się wyrywać! – krzyknął mi do ucha. Zostałem przyciśnięty brzuchem do stołu. Ręce miałem wykręcone do tyłu. - Jeśli nie będziesz grzeczny to zrobię to przy wszystkich, a potem pozwolę robić to innym.

Uspokoiłem się. Mężczyzna pociągnął mnie za rękę. Ciotka dała mu klucze od jakiegoś pokoju. Kiedy się w nim znaleźliśmy rzucił mnie brutalnie na łóżko. Przygniótł mnie swoim ciężarem. Czułem od niego strawiony alkohol, tytoń i pot. Myślałem, że zwymiotuję.

- Jesteś taki piękny. Prawie jak elf. Masz taką delikatna skórę jak kobieta. A może jesteś kobietą?

Jego dłoń znalazła się na moim przyrodzeniu. Tego było już za wiele. Nikomu nie pozwolę się dotknąć. Wymierzyłem mocnego kopniak w kroczę mężczyzny. W pierwszym momencie skulił się z bólu. To mi dało czas na wyskoczenie z łóżka. Jednak po willi znowu znalazłem się w jego ramionach.

- Lubię, jak mężczyźni stawiają opór, ale to i tak nic ci nie da. Będzie tylko bardziej bolało.

Znowu poczułem jego dłonie na moim brzuchu. Jego skóra była szorstka, jak papier ścierny. Uderzyłem go łokciem w brzuch. Mężczyzna upadł na kolana. Do pokoju wpadła ciotka. Chwyciła mnie za włosy.

- CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ GÓWNIARZU!?

Rzuciła mnie na łóżko. Miała w ręku kij. Chciała mnie uderzyć. W tym momencie miarka się przebrała. Poczułem jakiś dziwny przypływ energii i siłę, której nigdy wcześniej nie czułem.

- Nie zbliżaj się do mnie! – krzyknąłem.

Zdziwiłem się swoim własnym głosem. Był taki władczy i silny. Kobieta zatrzymała się zaskoczona moim tonem.

- JAK ŚMIESZ SIĘ DO MNIE TAK ODZYWAĆ TY CHOLERNY DARMOZJADZIE? - znowu wzięła zamach. Kij, który trzymała w ręku zapalił się. Upuściła go na podłogę. - Coś ty zrobił? – wyszeptała.

Stała i patrzyła na mnie z przerażeniem. Nagle zaczęła krzyczeć i wybiegła z pokoju. Mężczyzna, który cały czas był w pokoju również krzyknął i wybiegł. Nie wiedziałem o co im chodzi. Zszedłem po schodach. Wróciłem do głównej sali karczmy. Ludzie spojrzeli na mnie i z krzykiem zaczęli uciekać.

- Co się dzieje do cholery?

Nagle zobaczyłem swoje odbicie w lustrze za ladą baru. I wszystko było jasne. Zbliżyłem się do lustra. Patrzyłem na siebie z przerażeniem, ale także z fascynacją. Moje włosy były dłuższe niż zwykle. Zawsze krótko obcięte, teraz sięgały mi do ramion i miały krwisty kolor. Moja skóra była blada i mieniła się, tak jakby ktoś posypał ją diamentami. A moje oczy? Były przerażające. Całe czarne i po środku były srebrne pionowe źrenice, zupełnie jak u kota. Dotknąłem swojej twarzy. Mimo bladego koloru, skóra była bardzo ciepła. Cieplejsza niż zwykle.

Usłyszałem z plecami huk. Odwróciłem się błyskawicznie. Do pomieszczenia została wrzucona laska dynamitu. Zaskoczony nie miałem czasu zareagować. Nastąpił wybuch. Cała karczma zawaliła się na mnie. Zostałem przygnieciony przez stertę drewna i ciężkich belek. Jednak nie czułem bólu. Podniosłem się zrzucając z siebie pozostałości po karczmie. Znowu usłyszałem krzyk. Na około mnie wszystko się paliło. Ludzie jak żywe pochodnie biegali i próbowali odsiać ogień, który ich trawił. Patrzyłem na to wszystko w przerażeniem. Nagle zaczął padać deszcz. Poparzeni ludzie padali na ziemie, a ich rany zaczęły się błyskawicznie goić. Nie miałem wątpliwości czyja to zasługa.

- Adae. – wyszeptałem.

Czułem jak siły uchodzą z mojego ciała. Miałem właśnie upaść na ziemię, ale objęły mnie czyjeś ramiona. Poczułem zapach deszczu i lasu. Od razu rozpoznałem zapach mojej drogiej przyjaciółki.

- Adae. – znowu wyszeptałem.

- Już dobrze. Zajmę się tobą. Spokojnie.

Jej głos uspokoił mnie. Zamknąłem oczy.


Falandir

Stałem na wysokiej skarpie i patrzyłem w milczeniu na księżyc. Był w pełni. Na niebie nie było ani jednej chmurki. Noc była ciepła. To mi przypomina tamtą noc 10 lat temu. Piękną a jednocześnie bardzo dla mnie bolesną.

- O czym myślisz? – usłyszałem męski, władczy głos.

Odwróciłem się i spojrzałem na mężczyznę. Z wyglądu był nie wiele straszy ode mnie. Miał granatowe włosy i fioletowo-szare oczy. Uśmiechnął się do mnie.

- Tak sobie patrzę na gwiazdy! – odwróciłem głowę z powrotem w stronę księżyca.

- Lubisz patrzyć na księżyc?

- Nie tato. Ja kocham to robić. Kiedy na niego patrzę czuję spokój i szczęście. Chociaż dzisiaj jest inaczej.

- Wiem. Wyczułem to. Cały dzień dziwnie się zachowywałeś. Zaczynam się o ciebie martwić.

- Nic mi nie… - urwałem, bo poczułem silny ból głowy.

- Falandir!? – ojciec podbiegł do mnie i uchronił przed upadkiem na ziemię.

Głowa pulsowała mi niemiłosiernie. Schowałem ją w swoich dłoniach. Z mojego gardła wydobył się krzyk. W głowie zobaczyłem znajomą twarz.

- Harumi. – wyszeptałem zanim straciłem przytomność.


Hikaru-chan

W ciemnym pomieszczeniu, oświetlonym tylko kilkoma świecami siedział mężczyzna. Czytał zachłannie jakąś grubą księgę. Z wyglądu miał może z 25 lat, lecz tak naprawdę miał ich ponad 2000. I był jednym z najpotężniejszych czarodziejów w Amanir. Właściwie uważał się za najpotężniejszego. Miał zgniłozielone włosy sięgające do ramion i małe szare oczy. Był wysoki, miał ponad 2 m. Nagle coś go wyrwało nad lektury. Do pokoju wpadł wysoki, barczysty brunet.

- Panie…

- Za kogo ty mnie masz Drulo!? – ryknął. – Co ty tu jeszcze robisz?! Natychmiast przygotuj wszystko do podróży!

Przerażony mężczyzna wybiegł z komnaty. Czarodziej zamknął z hukiem księgę.

- Kurwa. Niech to szlag. Myślałem, że pozbyłem się tej całej przeklętej rasy. Widać jakiś rodzynek uratował się, ale już niedługo. Niedługo już sobie pożyjesz ostatni Fulańczyku.

Zaśmiał się tryumfalnie i wyszedł z biblioteki.


Harumi

Obudziłem się z wielkim bólem głowy. Usiadłem na łóżku. Rozejrzałem się po tak dobrze mi znanej jaskini. Adae nigdzie nie było. Narzuciłem na siebie ubrania, które mi zostawiła i wyszedłem z jaskini. Zobaczyłem zachwycający wodny sufit. Zawsze działa na mnie w ten sam sposób.

- Kurcze. Chciałbym wyjść. – pomyślałem.

I o dziwo sufit rozstąpił się. Wyszedłem na brzeg. Od razy otoczyły mnie ramiona przyjaciółki, a na policzku poczułem jej ciepłe usta.

- Jak się czujesz Harumi? – zapyta z troską.

- Ja właściwie nie wiem co się stało? Co ja właściwie tutaj robię ?

- Nic nie pamiętasz?

- Pamiętam tylko jak jakiś obleśny facet próbował się do mnie dobierać. A potem obudziłem się tutaj.

- Harumi ty ma prawdę nie pamiętasz co się stało w nocy? – zdenerwowała się dziewczyna.

Pierwszy raz ją taką widziałem.

- Co się stało w nocy? I dlaczego jesteś zdenerwowana?

- Harumi ty… - spojrzała na mnie niepewnie.

- Mów co się stało! – byłem coraz bardziej zdenerwowany.

- Zniszczyłeś pół wioski i zabiłeś kilkoro ludzi.

- Słucham?! Co ty mówisz? Jak to zniszczyłem?! Jak to zabiłem?! To nie możliwe. Adae wytłumacz mi. Co tu się dziej do jasnej cholery?

- Nie wiem czy jestem odpowiednią osobą żeby ci to tłumaczyć.

- Tak! No jasne! Pewnie zaraz mi powiesz, że ta wiedza jest niebezpieczna! Z Faladirem było tak samo! Nic mi nie powiedziałaś, bo to niebezpieczna wiedza!

Nie wiem dlaczego wspomniałem o Falandirze. Od 10 lat go nie widział. Nie miałem z nim żadnego kontaktu. A jak pytałem o to Adae to mówiła mi, że z nią też się kontaktuje. Ale ja i tak wiedziałem, że ona coś wie i ukrywa przede mną prawdę.

- Harumi… Przepraszam. Ale na…

- Mam tego dosyć! Tych wszystkich kłamstw i tajemnic! Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi! Jak myślisz jak ja się teraz czuję?! Powiedziałaś mi, że zniszczyłem wioskę i zabiłem ludzi! I nie chcesz mi nic wytłumaczy! Co się ze mną dziej do cholery?! Dlaczego to zrobiłem?! Powiedz mi Adae! Powiedz prawdę!

- Harumi ty nie jesteś człowiekiem. – powiedziała to niby spokojnie, ale zbyt dobrze ją znałem. Głos się jej załamywał z nerwów.

- Co to ma znaczyć, że nie jestem człowiekiem? No to w takim razie kim jestem?

- Jesteś Fulańczykiem.

- Kim?

- Fulańczykiem. To bardzo starożytna rasa. Prawie tak starożytna jak smoki i elfy.

- Nigdy o niej nie słyszałem! Nic nigdy o nich nie mówiłaś!

- Bo…

- To niebezpieczne!

- Nie. To bardzo tragiczna historia. I Amanir chciało o niej zapomnieć. Dlatego zakazano o tym mówić. Ludzie zapomnieli. Ale nam magicznym istotom trudniej jest zapomnieć. To się stało 1000 lat temu. Rasa Fulan została wymordowana. Myśleliśmy, że nikt nie przeżył.

- Jak to wymordowana? Dlaczego? Przez kogo?

- Przez czarnoksiężnika Lumeia Halaga.

Zrobiło mi się gorąco. Znałem to imię.

- To on porwał Falandira. – wyszeptałem.

- Skąd to wiesz? Nigdy ci o tym nie mówiłam.

- Właśnie nigdy nic mi nie mówiłaś! Słyszałem waszą rozmowę 10 lat temu!

- Słyszałeś?

- Tak!.

- Ale jak? My przecież…

- Skoro nie chcesz mi nic wytłumaczy, to ja tym bardziej nie muszę!

- Harumi…

- Dosyć! Nie chce tego słuchać.

Zacząłem iść przed siebie.

- Dokąd idziesz?!

- Do wioski!

- Nie możesz! – złapała mnie za rękę.

- Bo to niebezpieczne. Mam to w nosie. Chcę zobaczyć to co rzekomo zrobiłem.

- Nie chcesz tego zobaczyć wierz mi.

- Puść mnie! - wyrwałem się nimfie i zacząłem biec.

Nagle wyrosły pode mną gęste drzewa przez które nie mogłem przejść. Spojrzałem do tyłu. Adae miała wyciągniętą przed siebie rękę.

- Nie mogę cię puścić. Tylko w tym lesie jesteś bezpieczny. Jeśli on się dowie, że żyjesz. To przyjdzie i będzie próbował cię zabić. A o ile już się nie dowiedział.

- Dlaczego? Przecież nie zrobiłem mu nic złego?! Puść mnie!

- NIE!!! Wybacz mi to co teraz zrobię. – powiedział nimfa.

Poczułem ostry ból w głowie i otoczyła mnie ciemność.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Kiedy się obudziłem leżałem znowu na łóżku w jaskini nimfy.

- Mam nadzieję, że nie boli cię mocno? Przepraszam za tamto, ale nie mogłam cię inaczej zatrzymać. - nie spojrzałem na nią. - Harumi. Wszystkiego się dowiesz. Ale w odpowiednim momencie.

- ZAMKNIJ SIĘ DO CHOLERY! NIE CHCĘ TEGO SŁUCHAĆ! NIEBEZPIECZEŃSTWO! ODPOWIEDNI MOMENT! PRZESTAŃ GADAĆ TAKIE BREDNIE! - wiedziałem, że jestem bardzo niegrzeczny. Ale byłem tak wściekły, że nie umiałem nad sobą panować. Nie zasługiwała na takie traktowanie. Moja kochana przyjaciółka, która zawsze jest przy mnie. – Przepraszam Adae. – powiedziałem już spokojnie.

Nimfa objęła mnie.

- Już dobrze. Nic się nie stało. Wiem, że jesteś zdenerwowany, zagubiony. Ale już niedługo wszystko zrozumiesz. A do tego czasu musisz zostać w lesie. Obiecaj mi, że nie wyjdziesz niego, chodź by nie wiem co.

- Dobrze. Obiecuję.

Jednak nie byłem w stanie dotrzymać tej obietnicy.

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniale, przeczuwam po tej końcówce kłopoty... no i już ten czarnoksiężnik zmierza w kierunku Harumiego... i się wyjaśniło jest jednak magiczny i to bardzo starożytna rasa...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń