Rozdział 5
~*~*~10 lat później~*~*~
Harumi
- HARUMI DO CHOLERY POSPIESZ SIĘ I
OBSŁUŻ STOLIK NR 5! – jak zwykle wydzierała się na mnie ciotka.
Wziąłem tace i podszedłem do
stolika. Siedziało tak kilku mężczyzn. Obleśni i już pijani. Ale
cały czas było im mało. Nigdy ich tutaj nie widziałem. Widocznie
byli przejazdem.
- Witam panowie. Czym mogę służyć?
– zapytałam przyjaźnie.
Z natury jestem przyjazny. A
przynajmniej staram się jak mogę. Nie nienawidzę tego miejsca i
tych ludzi. Dom rozpusty, burdel. Ale niestety muszę tu pracować.
Jeden z mężczyzn popatrzył na mnie
uważnie. Złapał mnie mocno za nadgarstek i pociągnął na swoje
kolana. Poczułem na pośladkach wypukłość w jego spodniach.
- Swoim ciałem skarbie. – polizał
mnie po karku.
- Pan wybaczy, ale nie jestem kobietą.
– próbowałem się wyrwać.
- Wiem, że nie jesteś. Ja wolę
facetów, a zwłaszcza takich słodkich chłopaczków jak ty. Tej
szefowo! Ile za noc z tym przystojniakiem! – zwrócił się do
ciotki.
Moja gruba, obleśna ciotka spojrzała
na nas. Uśmiechnęła się pod nosem. To mi się nie spodobało.
Podeszła do stolika.
- A ile pan by dał? – nie mogłem
uwierzyć w jej słowa.
- Ciociu ty chyba żartujesz?
- Trzeba dbać o klientów.
- Nie jestem prostytutką! I nie
zgadzam się na to!
- Ty nie masz tu nic do gadania.
Darmozjadzie. Już dawno się nad tym zastanawiałam. Jesteś
naprawdę przystojny. Zauważyłam, że wiele kobiet i mężczyzna
jak tu przychodzi robi do ciebie maślane oczy. Może najwyższy czas
to wykorzystać.
- To rozumem. To ile za niego? – ręce
mężczyzny wdarły się pod moją tunikę.
- Hmmmm. Jest jeszcze nietknięty więc
będzie dużo kosztował. Powiedźmy 1000 hokli (jak nasze polskie
złotówki, waluta wymyślona - dop. aut.).
- Biorę. Ale za to na całą noc. –
uśmiechnął się mężczyzna i wręczył ciotce sakiewkę z
monetami.
- Nie jestem bydłem, żeby mnie tak
sprzedawać. – znowu próbowałam się wyrwać.
Jednak mężczyzna był o wiele ode
mnie wyższy i silniejszy.
- Przestań się wyrywać! – krzyknął
mi do ucha. Zostałem przyciśnięty brzuchem do stołu. Ręce miałem
wykręcone do tyłu. - Jeśli nie będziesz grzeczny to zrobię to
przy wszystkich, a potem pozwolę robić to innym.
Uspokoiłem się. Mężczyzna pociągnął
mnie za rękę. Ciotka dała mu klucze od jakiegoś pokoju. Kiedy się
w nim znaleźliśmy rzucił mnie brutalnie na łóżko. Przygniótł
mnie swoim ciężarem. Czułem od niego strawiony alkohol, tytoń i
pot. Myślałem, że zwymiotuję.
- Jesteś taki piękny. Prawie jak elf.
Masz taką delikatna skórę jak kobieta. A może jesteś kobietą?
Jego dłoń znalazła się na moim
przyrodzeniu. Tego było już za wiele. Nikomu nie pozwolę się
dotknąć. Wymierzyłem mocnego kopniak w kroczę mężczyzny. W
pierwszym momencie skulił się z bólu. To mi dało czas na
wyskoczenie z łóżka. Jednak po willi znowu znalazłem się w jego
ramionach.
- Lubię, jak mężczyźni stawiają
opór, ale to i tak nic ci nie da. Będzie tylko bardziej bolało.
Znowu poczułem jego dłonie na moim
brzuchu. Jego skóra była szorstka, jak papier ścierny. Uderzyłem
go łokciem w brzuch. Mężczyzna upadł na kolana. Do pokoju wpadła
ciotka. Chwyciła mnie za włosy.
- CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ GÓWNIARZU!?
Rzuciła mnie na łóżko. Miała w
ręku kij. Chciała mnie uderzyć. W tym momencie miarka się
przebrała. Poczułem jakiś dziwny przypływ energii i siłę,
której nigdy wcześniej nie czułem.
- Nie zbliżaj się do mnie! –
krzyknąłem.
Zdziwiłem się swoim własnym głosem.
Był taki władczy i silny. Kobieta zatrzymała się zaskoczona moim
tonem.
- JAK ŚMIESZ SIĘ DO MNIE TAK ODZYWAĆ
TY CHOLERNY DARMOZJADZIE? - znowu wzięła zamach. Kij, który
trzymała w ręku zapalił się. Upuściła go na podłogę. - Coś
ty zrobił? – wyszeptała.
Stała i patrzyła na mnie z
przerażeniem. Nagle zaczęła krzyczeć i wybiegła z pokoju.
Mężczyzna, który cały czas był w pokoju również krzyknął i
wybiegł. Nie wiedziałem o co im chodzi. Zszedłem po schodach.
Wróciłem do głównej sali karczmy. Ludzie spojrzeli na mnie i z
krzykiem zaczęli uciekać.
- Co się dzieje do cholery?
Nagle zobaczyłem swoje odbicie w
lustrze za ladą baru. I wszystko było jasne. Zbliżyłem się do
lustra. Patrzyłem na siebie z przerażeniem, ale także z
fascynacją. Moje włosy były dłuższe niż zwykle. Zawsze krótko
obcięte, teraz sięgały mi do ramion i miały krwisty kolor. Moja
skóra była blada i mieniła się, tak jakby ktoś posypał ją
diamentami. A moje oczy? Były przerażające. Całe czarne i po
środku były srebrne pionowe źrenice, zupełnie jak u kota.
Dotknąłem swojej twarzy. Mimo bladego koloru, skóra była bardzo
ciepła. Cieplejsza niż zwykle.
Usłyszałem z plecami huk. Odwróciłem
się błyskawicznie. Do pomieszczenia została wrzucona laska
dynamitu. Zaskoczony nie miałem czasu zareagować. Nastąpił
wybuch. Cała karczma zawaliła się na mnie. Zostałem przygnieciony
przez stertę drewna i ciężkich belek. Jednak nie czułem bólu.
Podniosłem się zrzucając z siebie pozostałości po karczmie.
Znowu usłyszałem krzyk. Na około mnie wszystko się paliło.
Ludzie jak żywe pochodnie biegali i próbowali odsiać ogień, który
ich trawił. Patrzyłem na to wszystko w przerażeniem. Nagle zaczął
padać deszcz. Poparzeni ludzie padali na ziemie, a ich rany zaczęły
się błyskawicznie goić. Nie miałem wątpliwości czyja to
zasługa.
- Adae. – wyszeptałem.
Czułem jak siły uchodzą z mojego
ciała. Miałem właśnie upaść na ziemię, ale objęły mnie
czyjeś ramiona. Poczułem zapach deszczu i lasu. Od razu rozpoznałem
zapach mojej drogiej przyjaciółki.
- Adae. – znowu wyszeptałem.
- Już dobrze. Zajmę się tobą.
Spokojnie.
Jej głos uspokoił mnie. Zamknąłem
oczy.
Falandir
Stałem na wysokiej skarpie i patrzyłem
w milczeniu na księżyc. Był w pełni. Na niebie nie było ani
jednej chmurki. Noc była ciepła. To mi przypomina tamtą noc 10 lat
temu. Piękną a jednocześnie bardzo dla mnie bolesną.
- O czym myślisz? – usłyszałem
męski, władczy głos.
Odwróciłem się i spojrzałem na
mężczyznę. Z wyglądu był nie wiele straszy ode mnie. Miał
granatowe włosy i fioletowo-szare oczy. Uśmiechnął się do mnie.
- Tak sobie patrzę na gwiazdy! –
odwróciłem głowę z powrotem w stronę księżyca.
- Lubisz patrzyć na księżyc?
- Nie tato. Ja kocham to robić. Kiedy
na niego patrzę czuję spokój i szczęście. Chociaż dzisiaj jest
inaczej.
- Wiem. Wyczułem to. Cały dzień
dziwnie się zachowywałeś. Zaczynam się o ciebie martwić.
- Nic mi nie… - urwałem, bo poczułem
silny ból głowy.
- Falandir!? – ojciec podbiegł do
mnie i uchronił przed upadkiem na ziemię.
Głowa pulsowała mi niemiłosiernie.
Schowałem ją w swoich dłoniach. Z mojego gardła wydobył się
krzyk. W głowie zobaczyłem znajomą twarz.
- Harumi. – wyszeptałem zanim
straciłem przytomność.
Hikaru-chan
W ciemnym pomieszczeniu, oświetlonym
tylko kilkoma świecami siedział mężczyzna. Czytał zachłannie
jakąś grubą księgę. Z wyglądu miał może z 25 lat, lecz tak
naprawdę miał ich ponad 2000. I był jednym z najpotężniejszych
czarodziejów w Amanir. Właściwie uważał się za
najpotężniejszego. Miał zgniłozielone włosy sięgające do
ramion i małe szare oczy. Był wysoki, miał ponad 2 m. Nagle coś
go wyrwało nad lektury. Do pokoju wpadł wysoki, barczysty brunet.
- Panie…
- Za kogo ty mnie masz Drulo!? –
ryknął. – Co ty tu jeszcze robisz?! Natychmiast przygotuj
wszystko do podróży!
Przerażony mężczyzna wybiegł z
komnaty. Czarodziej zamknął z hukiem księgę.
- Kurwa. Niech to szlag. Myślałem, że
pozbyłem się tej całej przeklętej rasy. Widać jakiś rodzynek
uratował się, ale już niedługo. Niedługo już sobie pożyjesz
ostatni Fulańczyku.
Zaśmiał się tryumfalnie i wyszedł z
biblioteki.
Harumi
Obudziłem się z wielkim bólem głowy.
Usiadłem na łóżku. Rozejrzałem się po tak dobrze mi znanej
jaskini. Adae nigdzie nie było. Narzuciłem na siebie ubrania, które
mi zostawiła i wyszedłem z jaskini. Zobaczyłem zachwycający wodny
sufit. Zawsze działa na mnie w ten sam sposób.
- Kurcze. Chciałbym wyjść. –
pomyślałem.
I o dziwo sufit rozstąpił się.
Wyszedłem na brzeg. Od razy otoczyły mnie ramiona przyjaciółki, a
na policzku poczułem jej ciepłe usta.
- Jak się czujesz Harumi? – zapyta z
troską.
- Ja właściwie nie wiem co się
stało? Co ja właściwie tutaj robię ?
- Nic nie pamiętasz?
- Pamiętam tylko jak jakiś obleśny
facet próbował się do mnie dobierać. A potem obudziłem się
tutaj.
- Harumi ty ma prawdę nie pamiętasz
co się stało w nocy? – zdenerwowała się dziewczyna.
Pierwszy raz ją taką widziałem.
- Co się stało w nocy? I dlaczego
jesteś zdenerwowana?
- Harumi ty… - spojrzała na mnie
niepewnie.
- Mów co się stało! – byłem coraz
bardziej zdenerwowany.
- Zniszczyłeś pół wioski i zabiłeś
kilkoro ludzi.
- Słucham?! Co ty mówisz? Jak to
zniszczyłem?! Jak to zabiłem?! To nie możliwe. Adae wytłumacz mi.
Co tu się dziej do jasnej cholery?
- Nie wiem czy jestem odpowiednią
osobą żeby ci to tłumaczyć.
- Tak! No jasne! Pewnie zaraz mi
powiesz, że ta wiedza jest niebezpieczna! Z Faladirem było tak
samo! Nic mi nie powiedziałaś, bo to niebezpieczna wiedza!
Nie wiem dlaczego wspomniałem o
Falandirze. Od 10 lat go nie widział. Nie miałem z nim żadnego
kontaktu. A jak pytałem o to Adae to mówiła mi, że z nią też
się kontaktuje. Ale ja i tak wiedziałem, że ona coś wie i ukrywa
przede mną prawdę.
- Harumi… Przepraszam. Ale na…
- Mam tego dosyć! Tych wszystkich
kłamstw i tajemnic! Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi! Jak
myślisz jak ja się teraz czuję?! Powiedziałaś mi, że
zniszczyłem wioskę i zabiłem ludzi! I nie chcesz mi nic
wytłumaczy! Co się ze mną dziej do cholery?! Dlaczego to
zrobiłem?! Powiedz mi Adae! Powiedz prawdę!
- Harumi ty nie jesteś człowiekiem. –
powiedziała to niby spokojnie, ale zbyt dobrze ją znałem. Głos
się jej załamywał z nerwów.
- Co to ma znaczyć, że nie jestem
człowiekiem? No to w takim razie kim jestem?
- Jesteś Fulańczykiem.
- Kim?
- Fulańczykiem. To bardzo starożytna
rasa. Prawie tak starożytna jak smoki i elfy.
- Nigdy o niej nie słyszałem! Nic
nigdy o nich nie mówiłaś!
- Bo…
- To niebezpieczne!
- Nie. To bardzo tragiczna historia. I
Amanir chciało o niej zapomnieć. Dlatego zakazano o tym mówić.
Ludzie zapomnieli. Ale nam magicznym istotom trudniej jest zapomnieć.
To się stało 1000 lat temu. Rasa Fulan została wymordowana.
Myśleliśmy, że nikt nie przeżył.
- Jak to wymordowana? Dlaczego? Przez
kogo?
- Przez czarnoksiężnika Lumeia
Halaga.
Zrobiło mi się gorąco. Znałem to
imię.
- To on porwał Falandira. –
wyszeptałem.
- Skąd to wiesz? Nigdy ci o tym nie
mówiłam.
- Właśnie nigdy nic mi nie mówiłaś!
Słyszałem waszą rozmowę 10 lat temu!
- Słyszałeś?
- Tak!.
- Ale jak? My przecież…
- Skoro nie chcesz mi nic wytłumaczy,
to ja tym bardziej nie muszę!
- Harumi…
- Dosyć! Nie chce tego słuchać.
Zacząłem iść przed siebie.
- Dokąd idziesz?!
- Do wioski!
- Nie możesz! – złapała mnie za
rękę.
- Bo to niebezpieczne. Mam to w nosie.
Chcę zobaczyć to co rzekomo zrobiłem.
- Nie chcesz tego zobaczyć wierz mi.
- Puść mnie! - wyrwałem się nimfie
i zacząłem biec.
Nagle wyrosły pode mną gęste drzewa
przez które nie mogłem przejść. Spojrzałem do tyłu. Adae miała
wyciągniętą przed siebie rękę.
- Nie mogę cię puścić. Tylko w tym
lesie jesteś bezpieczny. Jeśli on się dowie, że żyjesz. To
przyjdzie i będzie próbował cię zabić. A o ile już się nie
dowiedział.
- Dlaczego? Przecież nie zrobiłem mu
nic złego?! Puść mnie!
- NIE!!! Wybacz mi to co teraz zrobię.
– powiedział nimfa.
Poczułem ostry ból w głowie i
otoczyła mnie ciemność.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Kiedy się obudziłem leżałem znowu
na łóżku w jaskini nimfy.
- Mam nadzieję, że nie boli cię
mocno? Przepraszam za tamto, ale nie mogłam cię inaczej zatrzymać.
- nie spojrzałem na nią. - Harumi. Wszystkiego się dowiesz. Ale w
odpowiednim momencie.
- ZAMKNIJ SIĘ DO CHOLERY! NIE CHCĘ
TEGO SŁUCHAĆ! NIEBEZPIECZEŃSTWO! ODPOWIEDNI MOMENT! PRZESTAŃ
GADAĆ TAKIE BREDNIE! - wiedziałem, że jestem bardzo niegrzeczny.
Ale byłem tak wściekły, że nie umiałem nad sobą panować. Nie
zasługiwała na takie traktowanie. Moja kochana przyjaciółka,
która zawsze jest przy mnie. – Przepraszam Adae. – powiedziałem
już spokojnie.
Nimfa objęła mnie.
- Już dobrze. Nic się nie stało.
Wiem, że jesteś zdenerwowany, zagubiony. Ale już niedługo
wszystko zrozumiesz. A do tego czasu musisz zostać w lesie. Obiecaj
mi, że nie wyjdziesz niego, chodź by nie wiem co.
- Dobrze. Obiecuję.
Jednak nie byłem w stanie dotrzymać
tej obietnicy.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, przeczuwam po tej końcówce kłopoty... no i już ten czarnoksiężnik zmierza w kierunku Harumiego... i się wyjaśniło jest jednak magiczny i to bardzo starożytna rasa...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia