Rozdział 7
Falandir
Obudziłem się w swoim łóżku.
Rozejrzałem się nie przytomnie, aż mój wzrok napotkał złote
oczy mojej mamy.
- Jak się czujesz kochanie? –
zapytała z troską.
- Głowa mnie boli. – usiadłem na
łóżku.
- Falandirze kto to jest Harumi? –
zapytał ojciec i przyjrzał mi się uważnie. – Przez sen cały
czas wołałeś jego imię.
- Poznałem go 10 lat temu w lesie
Talolin.
- Opowiedz mi wszystko.
- Biegłem przez las, uciekałem przed
Rillami. Poczułem jakąś dziwną energię, która mnie do siebie
przyciągała. Biegłem w jej kierunku. Kiedy wybiegłem zza drzewa
zobaczyłem małego chłopczyka. To od niego biła ta niezwykła
energia. Tym chłopczykiem był właśnie Harumi. – Falandir
spojrzał na ojca, który wyraźnie był zdenerwowany.
- Czy czułeś już kiedyś podobną
energię?
- Tak. 10 lat przed tym jak spotkałem
Harumi.
- Gardionie czy ty myślisz o tym samym
co ja? – zapytała matka.
- Tak. Seres. – z cienia wyszedł mój
brat. Miał złote oczy i granatowe krótkie włosy.
- Tak ojcze?
- Weź ze sobą tyle smoków ile
zdołasz i leć natychmiast do Talolin. Przyprowadź tu Adaę i tego
chłopca.
- Dobrze.
- Tato co się dzieje? – zapytałem
zdenerwowany.
Ojciec pochylił się nade mną i
spojrzał mi prosto w oczy.
- Jeszcze jedno pytanie, ale musisz mi
odpowiedzieć szczerze.
- Słucham.
- Co czujesz do Harumi?
- Kocham go. – powiedziałem
szczerze.
Ojciec wyprostował się i spojrzał na
moją matkę porozumiewawczo.
- Tato…
- Odpoczywaj. Już niedługo go
zobaczysz. Thania dajmy mu odpocząć.
Matka wstała z krzesła i wyszła za
ojcem.
Długo patrzyłem w drzwi za którymi
zniknęli rodzice i zastanawiałem się co się dzieje. Ojciec czymś
się zmartwił, ale jednocześnie ucieszył. Byłem ciekaw co takiego
wywołało u niego tak sprzeczne uczucia. I dlaczego nie chciał mi
nic wyjaśnić? I dlaczego pytał się o Harumi i o to co do niego
czuję? Miałem tyle pytań. Poczułem się senny. Opadłem na
poduszę i zamknąłem oczy.
- Ciekawe jak teraz wyglądasz Harumi?
Jesteś już dorosłym mężczyzną. Na pewno bardzo się zmieniłeś.
Czy zdołam cię poznać jak staniesz przede mną? – z takimi i
podobnymi myślami zasnąłem.
Hikaru-chan
- Naprawdę myślisz, że ten chłopak
jest Fulańczykiem. – zapytała się Thania.
- Tak myślę. On i nasz syn są
połączeni niezwykłą więzią. Falandir pierwszy raz poczuł jego
energię 20 lat temu zapewne przy jego porodzie. Myślałem, że
Halag wymordował wszystkich Fulańczyków.
- Widać, że nie wszystkich.
- Jak tylko Seres wróci wyślę go na
poszukiwanie innych Fulanów. Wspaniale by było gdybyśmy odnaleźli
jeszcze kilku.
- Powinieneś wytłumaczyć wszystko
Falandirowi.
- Wytłumaczę, kiedy Harumi przybędzie
do Garandal. A na razie musi uzbroić się w cierpliwość.
Falandir
Od mojego tajemniczego zemdlenia i tych
wielkich bólów głowy minęły 3 dni. Szybowałem sobie po pięknym
błękitnym niebie i cieszyłem się z promieni słonecznych, które
muskały ciepło moją złotą skórę. Uwielbiałem latać. Czułem
się wtedy taki wolny, jednak nigdy do końca nie byłem szczęśliwy.
Czegoś mi brakowało, a właściwie kogoś. Już nie mogłem się
doczekać kiedy go znowu zobaczę. Trochę bałem się tego
spotkania. Nie wiedział, że jestem smokiem to może być dla niego
szok.
- Witaj braciszku! – usłyszałem za
sobą damski głos. Odwróciłem głowę i zobaczyłem złotą
smoczycę.
- Witaj Ainuwe.
- Pościgamy się? Tym razem to ja
wygram.
- Nie doczekanie twoje siostrzyczko.
Machnąłem mocno skrzydłami i już
była daleko przed nią. Jednak smoczyca nie dawała za wygraną. W
kilka sekund znalazła się przy mnie. Lecieliśmy łeb w łeb. Znowu
przyspieszyłem.
- Tylko na tyle cię stać siostro?
Podobno jesteś najszybszą smoczycą w Gadandal. Pokaż na co się
stać.
- Oczywiście, że jestem najszybsza. I
zaraz ci to udowodnię.
Wyprzedziła mnie. Przyspieszyłem i
już miałem ją dogonić kiedy poczułem ostry ból w głowie. Znowu
pojawił się przede mną obraz roześmianej twarzy Harumiego. Ból
był tak nieznośny, że aż poczułem się słaby. Zacząłem
spadać, kręcąc się na około własnej osi.
- FALANDIR!!! – usłyszałem tylko
przerażający krzyk mojej siostry.
Byłem przygotowany na mocne uderzenie,
jednak zanim to nastąpiło otoczyła mnie ciemność.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Otworzyłem oczy. Znajdowałem się w
swoim pokoju. Poczułem jak ktoś rzuca mi się na szyję.
- Fal tak się o ciebie martwiłam. –
płakała Ainuwe. – Jak się czujesz? – odsunęła się ode mnie
i spojrzała prosto w oczy.
- Chyba dobrze. Co się stało?
- Na szczęście nic. Ojciec w porę do
ciebie podleciał i złapał. Znowu miałeś atak?
- Tak. Ale teraz czuję się bardzo
dobrze.
- Te twoje ataki to coś bardzo
dziwnego. Może jesteś chory?
- Nie jest chory. Wszystko jest z tobą
w porządku. – spojrzałem na ojca pytająco. – Już ci mówiłem,
że wszystko ci wytłumaczę jak przybędzie Harumi. A teraz
odpoczywaj. Zostawmy do samego Ainuwe.
Siostra spojrzała na mnie nie pewnie.
- Wszystko w porządku. Naprawdę czuję
się dobrze. Możesz iść i nie martw się o mnie.
- Dobrze. - pocałowała mnie w
policzek. – Odpoczywaj. – i wyszła.
Przespałem się kilka godzin, po
których wstałem jak nowo narodzony. Ostatnio byłem tak wypoczęty
10 lat temu, kiedy spędzałem noce z Harami. Czułem się także
bardzo dziwnie. Byłem o wiele silniejszy, miałem o wiele więcej
energii. Z każdą godziną czułem się coraz silniejszy. A także
czułem zbliżającą się do mnie energię. Na początku była ledwo
wyczuwalna, ale z każdą minutą wydała się coraz bardziej silna.
Znalem tę energię należała do Harumiego. Więc był coraz bliżej.
Moje serce radowało się na samą myśl, że już niedługo go
zobaczę. Te jego piękne niebieskie oczy i ten cudowny uśmiech.
Będę czuł jego zapach. Nie mogłem powstrzymać tej wielkiej
radości. Zamieniłem się w smoka i poszybowałem wysoko w niebo.
Wirowałem w powietrzu. Kręciłem beczki. Nurkowałem, by zaraz
potem zbić się jeszcze wyżej. Prosto ku słońcu. Ale nawet ono
nie było wstanie rozgrzać mojego serca tak bardzo jak myśl, że on
jest coraz bliżej.
Hikaru-chan
- Jeszcze nigdy go takiego nie
widziałam. – powiedział Thania obserwując wygłupy syna na
niebie.
- Jest szczęśliwy. Czuje jego
bliskość. Teraz już nie mam żadnych wątpliwości, że w żyłach
Harumiego płynie krew Fulan i to w najczystszej postaci. –
odpowiedział Gardion podchodząc do żony i obejmując ją w pasie.
Patrzył z uśmiechem na twarzy na Falandira. – Będzie im ciężko,
ale przynajmniej będą mieli siebie. – szepnął zamyślony.
- Nic nie możemy zrobić, to ich
przeznaczenie. – powiedziała smoczyca, odwróciła głowę i
pocałował czule męża w usta. – Z przeznaczeniem nie można
walczyć.
- Wiem, nawet my smoki nie damy temu
rady.
Falandir
Od 3 dni rozpierała mnie energia. Moje
podniebne wybryki stały się dla mnie rutyną. Nie wiedziałem jak
inaczej mógłbym uzewnętrznić swoje uczucia. Właśnie znowu
ścigałem się z Ainuwe, kiedy zobaczyłem w oddali nadlatujące
smoki, na przedzie leciał Seres. Serce zabiło mi mocniej
wylądowałem na ziemi, zamieniłem w człowieka i schowałem się do
drzewem. Seres przeleciał nade mną, za nim leciał jego najlepszy
przyjaciel Anris. Na jego grzbiecie siedziała Adae. Obejmowała
kogoś, kto siedział przed nią. Mignęła mi tylko brązowa
czupryna. Serce znowu zaczęło mi mocniej bić.
- Harumi. – wyszeptałem cicho.
- Nie pójdziesz do pałacu? –
zapytała się Ainuwe.
Poczułem, że nogi się pode mną
uginają. Ześliznąłem się po drzewie na ziemię.
- Dobrze się czujesz Fal?
- Taaak. – powiedziałem słabo. –
Ja muszę pobyć trochę sam. Wybacz mi Ainuwe. – podniosłem się
i pobiegłem w głąb lasu.
Nie wiedziałem co się za mną dzieje.
Przecież nie mogłem się doczekać naszego spotkania, a teraz
odczuwam… strach i to paniczny. Ale dlaczego? Przecież go kocham.
Nie powinienem się bać. A jednak. Co będzie jeśli on mi nie
wybaczy, że nie powiedziałem mu prawdy o sobie. Na pewno będzie
miał do mnie żal. Będzie myślał, że mu nie ufam, a przecież
zrobiłem to po to żeby go chronić. Las zaczął się przerzedzać
i wpadłem na polanę na której było jezioro. Zamieniłem się w
smoka i wskoczyłem do jeziora. Chłodna woda wybiła mnie trochę z
tego strachu. Położyłem się na dnie jeziora i patrzyłem na
niebo. Woda była krystalicznie czysta, dlatego było go cudownie
widać, a lekkie fale dodawały mu magiczności. Przymknąłem oczy.
Na dnie jeziora było tak cudownie tak cicho. Nie zauważyłem nawet
kiedy zasnąłem.
Obudził mnie jakiś hałas. Słyszałem
czyjeś kroki. Serce zaczęło mi szybciej bić, po energii
rozpoznałem, że to Harumi. Właśnie wszedł na polanę. W chwilę
później zanurzył nogi w wodzie. Nie mogłem wytrzymać. Chciałem
go zobaczyć i to jak najszybciej. Nie zastanawiałem się nad tym,
że mogę go teraz przestraszyć. Błyskawicznie wynurzyłem się z
jeziora. Woda opadła mocząc go całego. Siedział w wodzie i
patrzył na mnie przerażony. Nie przypominał tego małego chłopca
jakim go zapamiętałem. Był podobnego wzrostu co ja, kiedy
zamieniam się w człowieka, tylko troszeczkę niższy. Jego
niebieskie oczy były jeszcze większe niż 10 lat temu. Jego
półdługie brązowe włosy przykleiły mu się do mokrej twarzy.
Wyglądał cudownie. Wydawał mi się najpiękniejszą istotą na
świecie.
Harumi
Patrzyłem na smoka z przerażeniem.
Był ogromny. Miał ponad 20 m wysokości. Jego skóra przypominała
płynne złoto. To była niezwykła gra światła i cienia. Miał
długi ogon zakończony ostrymi, srebrnymi kolcami. Jego łapy były
uzbrojone z srebrne pazury. Tego samego koloru miał rogi na łbie i
kilka kolców na grzbiecie. Miał wielkie czarne oczy ze srebrnymi
pionowymi źrenicami.
- Zupełnie jak moje. – pomyślałem.
Biła od niego niezwykła energia. To
ona mnie tu przyciągnęła. Smok patrzył się prosto ma mnie, ale
mi to nie przeszkadzało wręcz przeciwnie. Podniosłem się z wody.
Podszedłem do niego i dotknąłem delikatnie jego łapy. Bardzo się
zdziwiłem, ponieważ poczułem, że smok zadrżał lekko pod wpływem
mojego dotyku. Jego skóra była idealnie gładka, bardzo silna i
ciepła. Przytuliłem się do jego łapy policzkiem.
- Harumi. – usłyszałem znajomy
głos.
Falandir
Jego spojrzenie zaczęło się
zmieniać, z przerażenia w ciekawość i fascynacje. Podniósł się
z wody i podszedł do mnie. Dotknął delikatnie mojej łapy. Po moim
ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Zaczął gładzić ręką moją
skórę. A potem zrobił coś co mnie bardzo zdziwiło. Przyłożył
policzek do mojej łapy. Czułem, że już nie mogę dłużej ukrywać
przed nim, kim jestem.
- Harumi. – wypowiedziałem łagodnie
jego imię.
Zaskoczony chłopak zaczął się
rozglądać na wszystkie strony, ale nie pomyślał żeby spojrzeć
na mnie. Odwrócił się do mnie plecami zaczął obserwować las.
Zamieniłem się w człowieka i objąłem go od tyłu.
Harumi
Zacząłem się rozglądać dookoła.
Mógłbym przysiąc, że usłyszałem znajomy głos. Odwróciłem się
tyłem do smoka i zacząłem obserwować las. Nagle poczułem, że
czyjeś ramiona mnie obejmują. Odwróciłem głowę i natrafiłem na
znajome jasne szaro-fioletowe oczy.
- Falandir? – wyszeptałem
niedowierzająco.
- Mówiłem, że się jeszcze kiedyś
spotkamy. – wyszeptał mi prosto do ucha.
Jego gorący oddech przyprawił moje
serce o szybsze bicie. Odwróciłem się w jego stronę. Nic się nie
zmienił przez te 10 lat. Wyglądał tak samo. I tak samo jak wtedy
nie mogłem oderwać od niego wzroku. Nie przeszkadzała mi też jego
bliskość. Zawsze walczyłem z pijakami przystawiającymi się do
mnie w karczmie moje ciotki, ale jego oplatające mnie ramiona w
ogóle mi nie przeszkadzały. Wręcz przeciwnie, czułem się
bezpieczny. Przytuliłem się do niego mocno. Bałem się, że to
może być sen, że zaraz się obudzę a go nie będzie.
- To naprawdę ty Falandirze? –
spojrzałem prosto w jego oczy.
- Tak. To naprawdę ja. Jestem tu.
Dotknął moich policzków. Czułem
jego ciepło. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Nagle coś mi się
przypomniało. Zacząłem rozglądać dookoła.
- Gdzie się podział ten smok?
- Stoi przed tobą. – Falandir
uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Jak to?
- To ja jestem tym smokiem Harumi.
- Jesteś smokiem. – zaskoczony
otworzyłem szerzej oczy.
- Tak. Wybacz mi, że 10 lat temu nie
powiedziałem ci kim naprawdę jestem. Ale nie mogłem. Chciałem cię
chronić.
- Nie chce tego słuchać. Wystarczy,
że Adae cały czas mi to mówiła.
- Przepraszam. Obiecuje, że już nigdy
nic przed tobą nie będę ukrywał.
- Nie musisz mnie przepraszać. Nie
jestem na ciebie zły. Cieszę się, że mogę cię znowu zobaczyć.
Nagle złapał mnie delikatnie za
podbródek i podniósł moją twarz do góry. W jego oczach zagościła
wściekłość, przeraziłem się trochę.
- Kto ci to zrobił? – zapytał i
przejechał delikatnie palcem po mojej szyi.
- Nikt. - nie chciałem żeby usłyszał
imię osoby, która go tak strasznie torturowała.
- Nie kłam. Sam byś sobie tego nie
zrobił. Więc kto? Powiedz.
- Lumei Halag. – wyszeptałem i
spojrzałem na smoka.
W jego oczach wściekłość mieszała
się ze strachem. Jego palce przesuwały się delikatnie po mojej
szyi, lekko drżały. Jego dotyk był tak przyjemny, nigdy czegoś
takiego nie czułem. Miałem wrażenie, że serce wyskoczy mi z
piersi. Poczułem na szyi jego usta.
- Falandir co ty robisz? –
wyszeptałem, z wrażenia nie mogłem mówić głośniej, ale nie
wątpiłem w to, że on to usłyszał.
- Zaufaj mi.
Jego usta delikatnie przesuwały się
po mojej szyi. Mój oddech stał się nierówny, było mi trudno
oddychać. Jednocześnie czułem niesamowitą przyjemność.
Zarzuciłem ręce na jego szyję. Poczułem, że nogi się pode mnę
uginają. Falandir położył mnie delikatnie na trawie. Nie
przestawał mnie całować. Przy każdym dotyku jego ust czułem
delikatne mrowienie. Oderwał się od mojej szyi i spojrzał prosto w
moje oczy.
- Nie ma już śladu. – uśmiechnął
się czule. – Uzdrowiłem cię. – opowiedział na moje pytające
spojrzenie.
- Dziękuję. – wyszeptałem.
Falandir położył się koło mnie.
Patrzyliśmy na płynące po niebie obłoki. Poczułem na swojej
dłoni dłoń smoka. Spletliśmy swoje palce. Falandir zachichotał.
- Masz większe dłonie.
- To oczywiste. W końcu nie jestem już
dzieckiem. – powiedziałem śmiejąc się.
- Czy twoje serce cały czas należy do
mnie? – zapytał i spojrzał na mnie.
- A twoje do mnie? Bo wiesz. Mówiłem
ci, że nic od ciebie nie chcę, ale zmieniłem zdanie. –
przekręciłem się na brzuch i spojrzałem mu prosto w oczy. –
Chcę ciebie.
Dotknął moich policzków i
przyciągnął moją twarz do swojej.
- I tak bym ci oddal moje serce, nawet
gdybyś tego nie chciał.
Falandir
Byłem taki szczęśliwy, że mi
wybaczył. Poczułem jakby z serca spadł mi wielki kamień. Nagle
zobaczyłem na jego szyi czerwone, podbiegnięte krwią ślady.
Przestraszyłem i jednocześnie ogarnęła mnie wściekłość,
jakiej jeszcze nigdy nie czułem. Kto miał czelność skrzywdzić
mojego ukochanego? Chłopak przeraził się moim spojrzeniem. Wziąłem
go delikatnie za podbródek i podniosłem do góry.
- Kto ci to zrobił?
- Nikt. – opowiedział, ale
najwyraźniej się czegoś przestraszył do zadrżał lekko.
- Nie kłam. Sam byś sobie tego nie
zrobił. Więc kto? Powiedz.
- Lumei Halag.
Poczułem w sobie jeszcze większa
wściekłość. Jak on mógł skrzywdzić mój największy skarb?
Nigdy mu tego nie wybaczę! Dotknąłem delikatnie zranionych miejsc.
Sam nie wiem dlaczego, ale zacząłem składać na jego szyi
pocałunki. Chciałem wymazać je z jego ciała. Jego skóra był
miękka i gładka. Moje myśli biegły na zupełnie inny tor.
Chciałem go całować, dotykać nie tylko po szyi. Od tak dawna za
nim tęskniłem i go pragnąłem, a teraz jest w moich ramionach.
Serce waliło mi jak oszalałe. Cały świat przestał dla mnie
istnieć. Teraz był tylko Harumi, on jest cały moim światem.
Musiałem się jakoś przywołać do porządku. Przecież muszę go
uzdrowić, a nie zbałamucić.
- Falandir co ty robisz? – usłyszałem
jego cichy szept.
- Zaufaj mi.
Moje usta błądziły po jego szyi.
Jego oddech stał się bardzo nie równy. Ucieszyłem się, że tak
na niego działam. Harumi objął mnie za szyję. Poczułem, że
traci siłę w nogach więc położyłem go delikatnie na trawie, nie
odrywając się od jego szyi. W końcu wreszcie go uzdrowiłem i
oderwałem się od niego.
- Nie ma już śladu. – uśmiechnąłem
się czule. Spojrzał na mnie pytająco. – Uzdrowiłem cię.
- Dziękuję.
Położyłem się koło niego.
Dotknąłem jego dłoni. Musiałem to zrobić. Pragnąłem zawsze
mieć go przy sobie. Czuć jego bliskość nasze palce zaplotły się.
Dotyk jego skóry wywoływał u mnie przyjemnie mrowienie, dreszcze.
Po całym ciele rozchodziła się fala gorąca. Jakby wielki płomień
zżerał mnie od środka, ale było to bardzo przyjemnie. Nagle
zacząłem chichotać.
- Masz większe dłonie.
- To oczywiste. W końcu nie jestem już
dzieckiem. – zaśmiał się serdecznie.
Także jego śmiech nie przypominał
śmiechu dziecka. Ale był tak samo cudowny. Ciekawe czy pamięta to
co mi powiedział przy naszym pożegnaniu?
- Czy twoje serce cały czas należy do
mnie? – zapytałem i spojrzałem w te jego, jeszcze piękniejsze
niż 10 lat temu, niebieskie oczy.
- A twoje do mnie? Bo wiesz. Mówiłem
ci, że nic od ciebie nie chcę, ale zmieniłem zdanie. –
przekręcił się na brzuch i spojrzał na mnie. – Chcę ciebie.
Te dwa słowa wywołały u mnie jeszcze
szybsze bicie serca. Dotknąłem jego policzków i przyciągnąłem
jego twarz do swojej.
- I tak bym ci oddal moje serce, nawet
gdybyś tego nie chciał.
Harumi uśmiechnął się. Jego wargi
dotknęły delikatnie moich ust. I kolejny cudowny dreszcz przeszedł
przez moje ciało. Naprawdę bardzo go pragnę. Moje ciało, moje
serce i dusza aż krzyczą do niego. Jego usta tak delikatne,
zupełnie inne niż wtedy. Przy naszym rozstaniu pocałowałem go
delikatnie. Ale tamte usta należały do 10-letniego dziecka, te
natomiast do dorosłego mężczyzny. Zaczynam poznawać go od nowa.
Zacząłem oddawać mu pocałunek. Zanurzyłem dłonie w jego
brązowych włosach, były takie delikatne. Oderwaliśmy się od
siebie łapiąc łapczywie powietrze. Harumi wtulił się we mnie i
położył głowę na mojej piersi.
- Już nigdy nie chcę się z tobą
rozstawać. – powiedział po kilku minutach ciszy, którą
przerywały tylko trele ptaków.
- Ja też nie i już nigdy się nie
rozstaniemy, przecież ci to obiecałem. Pamiętasz?
- Tak. Pamiętam.
- Chyba powinniśmy już wracać do
zamku. Zdaję się, że mój ojciec musi nam coś wyjaśnić.
- Ojciec? – zaskoczony chłopak
spojrzał na mnie.
- Gardion jest moim ojcem.
- Jesteś synem władcy smoków? –
Harumi usiadł zszokowany. – Ciekawe czego się jeszcze dzisiaj
dowiem?
- Zdaje się, że oboje się czegoś
dowiemy. – wstałem i podałem mu rękę.
Trzymając się za dłonie poszliśmy w
kierunki zamku.