Uwaga!!!


Uwaga!!


Jest to blog o tematyce yaoi. Yaoi opowiada o miłości zarówno psychicznej, jak i fizycznej między dwoma mężczyznami. Lżejszą formą yaoi jest shounen-ai. Jeśli jesteś homofobem, albo taka tematyka ci nie pasuje to opuść tego bloga. Pozostałe osoby zapraszam do lektury i komentarzy.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach piszcie na moje gg: 9274038. Od pewnego czasu nie działają mi konferencje, więc o nowych notkach będę Was informowała i moim opisie.

18 listopada 2012

INFORMACJA!!


Witajcie Kochani!
Wiem, że już dawno nie wrzucałam nowych notek i w najbliższym czasie niestety się ich nie doczekacie. Walczę z brakiem weny i niestety na razie przegrywam tę walkę. Nie mam też zbyt dużo czasu. Ale nie martwcie się nie porzucą pisania. Powolutku coś tam sobie skrobie. Więc proszę Was żebyście uzbroili się w cierpliwość. Nie chcę, żeby moje opowiadania wyglądały na naciągane i pisane na siłę. Nie będę wrzucała, że tak powiem, byle gówna. To by było nie w porządku w stosunku do Was.
Bardzo Was przepraszam i jeszcze raz proszę o cierpliwość.
Pozdrawiam.
Wasza Hikaru-chan

1 maja 2012

Rozdział 9


Rozdział 9


Harumi

- Kyaaa!!! Ależ to przepiękny widok. – zachwycałem się.

Siedziałem z Falandirem na szczycie jakieś góry i podziwiam widok. Był już późny wieczór. Księżyc świecił wysoko na niebie. Jego ogromna, złota twarz oświetlała wszystko swoim blaskiem. Jeszcze nigdy nie widziałem tak rozgwieżdżonego nieba.

- Spójrz na dolinę. – wyszeptał mi do ucha smok.

Moje oczy rozszerzyły się z zaskoczenia. W całym Garandal świeciło się tysiące małych światełek, a może miliony, miliardy. To wyglądało jak drugie niebo.

- To jest przepiękne. – zachwycałem cię. – Co to jest Falandirze?

- Wróżki kwiatowe. W każdą pełnię, punktualnie o północy oddają hołd Księżycowi.

- Dlaczego?

- Księżyc zawsze był symbolem magii. Bo chyba sam przyznasz, że jest w nim coś magicznego? Czy ten blask nie przyciąga twojego wzroku? Nie możesz przestać się na niego patrzeć. A poza tym wiele magicznych stworzeń podczas pełni ma najwięcej mocy.

- Na przykład wilkołaki. – wzdrygnąłem się.

- Wilkołaki są całkiem miłymi stworzeniami.

- Żartujesz, prawda? Przecież to krwiożercze, uwielbiające zabijać potwory.

- Hahaha. To nie prawda. To tylko przesądy. Stare legendy, którymi straszy się dzieci. Wilkołaki to bardzo przyjazne stworzenia. Nie zabijają ludzi. Co prawda mają bardzo specyficzną dietę, odżywiają się tylko surowym mięsem, a podczas pełni zamieniają się w olbrzymie wilki. Może niedługo jakiegoś poznasz.

- Nie dziękuję. Nie mam takiego zamiaru.

- Naprawdę nie ma się czego bać.

- To przeklęte demony.

- Mylisz się. Wilkołaki nie są demonami. Tak samo jak wampiry, które też są przesympatyczne. – zachichotał.

- Taa. Ty nie musisz się martwić o to, że któryś z nich ugryzie cię i wyssie twoją krew. Nikt by się nie ośmielił zaatakować smoka.

- Adae nie opowiadała ci o magicznych stworzeniach?

- Coś mi tam opowiadała.

- Musisz się jeszcze dużo nauczyć. Podobnie jak ja.

Podkurczyłem nogi i objąłem je rękami. Popatrzyłem smutno w gwiazdy.

- Co się stało? – zapytał troskliwie.

Jeszcze nie mogę się do tego przyzwyczaić. Nie mogę, nie umiem przed nim niczego ukrywać. On to potrafi. Nie zawsze mogę wyczytać co myśli albo czuje. Za to we mnie czyta jak z otwartej książki.

- Mam wyrzuty sumienia.

- Wyrzuty sumienia? Dlaczego?

- Z powodu mojej wioski. Nienawidziłem tego miejsca, tak samo ludzi, którzy tam mieszkali. Ale kiedy pomyślę, że ich już nie ma, czuję się z tym okropnie. Moja ciotka wykorzystywała mnie przez całe moje życie. A kiedy podrosłem chciała nawet zrobić ze mnie męską dziwkę. Ale teraz nie potrafię źle o niej myśleć. Chciałbym żeby żyła.

Falandir objął mnie mocno. W jego ramionach zacząłem się powoli rozluźniać. Nie potrzebowałem od niego słów pocieszenia. Bez tego wspaniale się rozumieliśmy. Nasza więź zadziwiała mnie. Jestem w Garandal już od 3 dni. Przez ten cały czas jesteśmy nierozłączni. Całymi dniami i nocami opowiadaliśmy o sobie. Wtuliłem się bardziej w jego tors. Uwielbiam jego bliskość. Czuję się taki bezpieczny i szczęśliwy. Odchyliłem głowę do tyłu, na jego ramię.

- Spójrz Falandirze. Spadająca gwiazda. Pomyśl jakieś życzenie.

- Nie mam żadnego. Moje największe marzenie już się spełniło.

Zwrócił moją twarz ku swojej. Jego usta delikatnie dotknęły moich. Od tamtego dnia, ani razu mnie nie pocałował, ani nie dotknął. Z jednej strony byłem mu za to wdzięczny, a z drugiej pragnąłem tego żeby mnie dotknął, pocałował. Potrzebowałem czasu żeby wszystko sobie poukładać w głowie i sercu. Smok wszystko to rozumiał, chociaż wiedziałem, że bardzo cierpi. Całował mnie teraz delikatnie i bez pośpiechu, jakby bał się, że mu ucieknę. Tak się nigdy nie stanie. Chodź by nie wiem co się stało nigdy go nie zostawię.

- To właśnie chciałem usłyszeć. – oderwałem się od niego i spojrzałem prosto z jego oczy.

- To nie fair. Nie czytaj mi w myślach, kiedy ja jeszcze tego nie potrafię. – odwróciłem się do niego plecami.

- Wybacz. – jego ramiona ponownie mnie otoczyły.

- To jest takie kłopotliwe, jak przesiadujesz w mojej głowie.

- Czasami zdarza ci się zamykać przede mną umysł. – powiedział smutny.

- Jak tylko nauczę się czytać w twoich myślach to się ode mnie nie opędzisz. Cały czas będę siedział w twojej głowie. Zobaczysz jakie to przyjemne.

Smok zaczął się głośno śmiać. Nadąłem policzki ze wściekłości.


Falandir

Uwielbiam się z nim droczyć i do wkurzać. Jest wtedy taki przesłodki. Nadyma te swoje policzki co dodaje mu jeszcze bardziej dziecinnego wyglądu. Całkowicie straciłem dla niego głowę. Dziękuję w duchu, że on jeszcze nie potrafi czytać w moich myślach. Gdyby tylko to potrafił nie byłby zadowolony z tego co w nich siedzi.

- Pokaż mi. – spojrzałem na niego zdziwiony.

Czasami zdarzało mi się, że go nie rozumiałem. Tak. Harumi należał do osób, które myślą bardzo chaotycznie i nigdy nie wiadomo co może mu przyjść do głowy. Wtedy potrafi mnie zmylić.

- Co mam ci pokazać?

- Postać smoka. Polećmy tam. – wskazał palem Księżyc. – Tak wysoko jak się da.

Nie musiał mnie długo namawiać. Uwielbiam latać, a tak naprawdę od 3 dni tego nie robiłem. Cały czas byłem przy nim i ani razu nie zmieniłem się w smoka. Zacząłem zmieniać swoją postać. Po kilku sekundach czułem jak Harumi tuli się do mojej łapy. Objąłem go delikatnie drugą łapą.

- Jesteś piękny zarówno pod postacią człowieka, jak i smoka.

- Ty też jesteś piękny. A właśnie nie widziałem cię jeszcze pod postacią Fulana.

- Nie umiem się zmieniać tak na zawołanie jak ty.

Wyciągnąłem łapę. Harumi usiadł na moim grzbiecie.

- No to lecimy.

Wzbiliśmy się w powietrze. Coraz wyżej i wyżej. Prosto do gwiazd, do Księżyca. Byłem taki szczęśliwy. Robiłem to co kocham i miałem blisko siebie najważniejszą osobę w moim życiu.


Harumi

Energia go rozpierała. Czułem jego szczęście, które wypełniało także i moje serce. Przytuliłem się do jego złotej skóry.

- Kocham z tobą latać. – powiedziałem cicho, ale nie miałem wątpliwości, że on to usłyszał.

- Chcesz spróbować czegoś ekstremalnego? Trzymaj się mocno.

Falandir zrobił beczkę.

- AAAA!!!! PRZESTAŃ!!! – wrzasnąłem. – Ostrzegaj mnie przed zrobieniem czegoś takiego! Idioto!

- Jak śmiesz wyzywać od idiotów smoka. Co za zniewaga.

Jeszcze raz zrobił beczkę. Nie zdążyłem się porządnie złapać. Ale o dziwo nie spadłem.

- Możesz to zrobić jeszcze raz?

- Jeszcze się pytasz.

Podczas kolejnej beczki rozłożyłem szeroko ręce. Nie spadłem, nawet nie drgnąłem. Jakbym był do niego przyklejony. Zacząłem się głośno śmiać.

- To niezwykłe Falandirze. Ja nigdy z ciebie nie spadnę.

- No oczywiście. W końcu stanowimy jedność.

- Chciałbym coś jeszcze sprawdzić. – podniosłem się.

- Co ty wyprawiasz? – przestraszył się.

- Spokojnie. Zobacz. - przeszedłem się trochę po jego grzbiecie i zatrzymałem się na boku. - To niesamowite.

- Tego się nie spodziewałem. – powiedział smok szczerze zaskoczony.

- Cieszę się, że można cię jeszcze czymś zaskoczyć.

- Chcesz już wracać?

- Nie. Jeszcze troszeczkę.


Hikaru-chan

Thania stała na balkonie i obserwowała syna i Harumiego z zaciekawieniem.

- Są tacy beztroscy. – powiedział Gardion. – Ale nich tacy będą dopóki jeszcze mogą. Jak ci idzie przesłuchiwanie smoków?

- Jak na razie nie znalazłam żadnego który czuje to samo co Falandir.

- To jeszcze nie oznacza, że Harumi jest jedynym Fulańczykiem. – zamyślił się władca smoków.

- Naprawdę wierzysz, że poza nim są jeszcze jacyś?

- Bardzo bym chciał. To by oznaczało, że rasa Fulan może powrócić. Dobrze by było mieć ponownie w Amanir tę potężną rasę. Będziemy o tym myśleć potem. Muszę się zastanowić co zrobić z tą dwójką.

- Czyżbyś miał inny pomysł?

- Zastanawiam się nad jeszcze jedną opcja, ale muszę to dobrze przemyśleć.

- Chyba wiem o czym myślisz.

- Wolałbym mieć ich przy sobie, ale myślę, że dla Harumiego będzie lepiej, jeśli po przebywa trochę wśród ludzi, którzy umieją posługiwać się magią.

- Zrobisz jak zechcesz. Ale chyba nie masz zamiaru ich rozdzielić?

- Oczywiście, że nie. A poza tym wątpię czy ta dwójka dałaby się rozdzielić. Jednak czekają ich ciężkie czasy. Wojna wisi w powietrzu, a ta parka jest w tej chwili naszym największym atutem. – westchnął.

- Będzie dobrze. Tak długo jak będą ze sobą, nikt ich nie pokona. – wyszeptała smoczyca. – Kochanie powinieneś odpocząć.

- Masz racje. Chodźmy.

Wzięli się za ręce i poszli do swojej sypialni.


Harumi

Wylądowaliśmy zgrabnie z ogrodzie, pod oknem mojego pokoju. Patrzyłam w szoku na kwiaty, które świeciły się wszystkimi kolorami tęczy. Teraz słyszałem także cichą muzykę i śpiew. Dawały ukojenie duszy i sercu.

- To jest przepiękne. – wyszeptałem odwracając się do Falandira.

- Ty jesteś piękny.

Dotknął mojego policzka i przesuwał delikatnie palcami po mojej skórze, a ja czułem, że zaczynam się rumienić. Podszedł do mnie jeszcze bliżej. Ujął mnie za podbródek i uniósł twarz wyżej.

Nasze usta spotkały się w pocałunku. Jednak był on zupełnie inny. Pełen pożądania. Język Falandira wdarł się do mojej buzi i błądził po policzkach i podniebieniu. Nie zahaczał mojego języka, ale zniecierpliwiłem się i sam zacząłem trącać jego.

Czułem, że po moim ciele przechodzą dreszcze. Smok złapał mnie w pasie żebym nie upadł. Nasze języki wirowały naokoło siebie. Było mi tak cudownie. Chciałbym żeby to trwało wiecznie.

- Też bym tego chciał. – wyszeptał.

- No nie. – odsunąłem się od niego. – Znowu mi czytasz w myślach.

- Wybacz, ale czasami aż nie mogę się powstrzymać.

- Dosyć idę spać. – zacząłem wspinać się po schodach na taras.


Falandir

Patrzyłem z uśmiechem na twarzy jak Harumi wchodzi po schodach. Naprawdę uwielbiam się z nim droczyć. Podbiegłem do niego.

- Przepraszam. Ty też się tego w końcu nauczysz.

- Wolałbym żebyś do tego czasu nie wchodził do mojej głowy.

- No dobrze postaram się.

- Eh… Jesteś niemożliwy.

Weszliśmy do jego pokoju. Harumi spojrzał na mnie jakoś dziwnie.

- Powiedz mi Falandirze, o czym myślisz.

- Naprawdę chciałbyś wiedzieć?

- Tak.

- To może będzie lepiej jak ci pokażę.

Podszedłem do niego i wbiłem się namiętnie w jego usta. Harumi jęknął w moje usta zarzucając ręce na moją szyję. Pchnąłem go na łóżko. Leżał pode mną, a na jego policzkach znajdowały się duże rumieńce.

- Falandir nie jestem jeszcze na to gotowy.

- Wiem. Nic ci nie zrobię. Przecież wiesz.

- Kocham cię najbardziej na świecie. – wyszeptał przytulając mnie do siebie.

- Ja ciebie też kocham. Harumi mogę cię przynajmniej dotknąć?

Pokiwał niepewnie głową. Nachyliłem się i zacząłem całować jego szyję. Robiłem to delikatnie, jakby był zrobiony ze szkła i miał się rozsypać w moich ramionach. Tak go postrzegałem i chciałem chronić. A przecież Harumi wcale nie jest taki słaby. Siłą dogania mnie. W końcu jest Fulanem. Lecz w tym akurat momencie wydawał mi się być najbardziej delikatną i kruchą istotą. Zacząłem rozpinać jego koszulę, muskając delikatnie jego skórę opuszkami palców. Czułem jak jego ciało drży przy każdym moim dotyku.

- Jeśli jest ci źle to powiedz. Przestanę.

- Nie przestawaj. – wyszeptał.

Patrząc w jego zarumieniona twarz dotknąłem delikatnie jego toru. Przesuwałem dłonią zahaczając o sutki. Westchnął głośno, ale nie zatrzymywał mnie. To pierwszy raz, gdy poznawałem jego ciało. Czułem w sobie dziwny lęk, a jednocześnie pragnąłem poznać go jeszcze lepiej.

- Falandir? – oparł się na łokciach i spojrzał na mnie z troską.

Nawet nie zauważyłem, że przestałem go dotykać. Moja dłoń spoczywał na jego podbrzuszu.

- Wszystko w porządku? – zapytał.

- Tak.

Pochyliłem się i złożyłem na jego ustach czuły pocałunek. Jego dłonie znalazły się pod moja tuniką, przesuwały się delikatnie w górę podwijając ją. Zdjąłem tunikę z siebie, a Harumi jeszcze bardziej się zarumienił.

- Twoje ciało nic a nic się nie zmieniło. Cały czas jesteś piękny. – wyszeptał kładąc dłoń na mojej piersi w okolicy serca.

Jego niesamowicie niebieskie oczy błyszczały ze szczęścia. Podniósł się jeszcze trochę i pocałował moje ramię.


Harumi

W mojej głowie, sercu, a może duszy, sam już nie wiem, pojawiło się pragnienie żeby go dotknął, tak jak on mnie. Poznać jego ciało. Czuć jak drży pod wpływem mojego dotyku. Pocałowałem go w ramię. A potem zacząłem składać pocałunki na jego szyi. Słyszałem jego głośnie westchnienia, które jeszcze bardziej wzmagały we mnie pragnienie żeby dać mu rozkosz. I ja pragnąłem tego samego. Czuć dotyk jego gorących dłoni, ust, ciężar ciała. To było jak szaleństwo. W mojej głowie pojawiły się obrazy, na których kochamy się szaleńczo. Nawet nie wiedziałem, że jestem w stanie wyobrazić sobie coś tak bezwstydnego. Nagle obrazy zniknęły, tak samo jak ciepło ciała Falandira. Spojrzałem na niego zaskoczony. Siedział na łóżku, tyłem do mnie i chował twarz w dłoniach.

- Co się stało Falandirze? – dotknąłem jego pleców, drgnął lekko strącając moją rękę. – Falandir?

- Przepraszam Harumi.

- Za co mnie przepraszasz?

- Za to co przed chwilką zobaczyłeś? Ja jestem okropny, obrzydliwy.

- Więc to były twoje myśli? A ja myślałem… Falandir?

- Nic na to nie mogę poradzić. Tak bardzo cię pragnę Harumi. – odwrócił się do mnie błyskawicznie, a jego oczy płonęły z pożądania. – Boję się, że dłużej nie wytrzymam i zrobię ci krzywdę. Ale moje pragnie jest tak wielkie, że coraz trudniej jest mi się powstrzymywać.

- Wcale nie myślę, że jesteś obrzydliwy. Takie myśli to normalna rzecz, gdy się kogoś kocha. Ja też tego pragnę, ale jednocześnie się boję. Nie wiem czego. Przecież nie zrobisz mi krzywdy. Nie mógłbyś.

- Harumi jesteś dla mnie najważniejszy.

- Ty dla mnie też. – wziąłem jego twarz w swoje dłonie. – Falandirze pokaż mi jak bardzo mnie kochasz, a ja pokażę ci jak mocno kocham ciebie.

Nasze usta spotkały się w namiętnym pocałunku.

Rozdział 8


Rozdział 8


Harumi

Szliśmy przez las trzymając się za ręce. Wreszcie po 10 latach poczułem się znowu szczęśliwy. Zdałem sobie sprawę, że mnie i Falandira łączy niezwykła, silna, nierozerwalna więź. I myślę, że on też zdawał sobie z tego sprawę i to chyba lepiej ode mnie. Cały czas nie mogłem uwierzyć, że on jest smokiem. Moja mama opowiadała mi o nich historie, z resztą Adae także. Zawsze chciałem jakiegoś spotkać, ale nigdy bym nie pomyślał, że połączy mnie z jednym z nich tak silna więź.

Rozglądałem się z zaciekawieniem na otaczający mnie świat. Zawsze uważałem las Adae za niezwykłe magiczne miejsce. Ale to tutaj było jeszcze bardzie magiczne. W powietrzu latały smoki, kolorowe ptaki i jeszcze jakieś inne niezwykłe stwory. Rosły tu niezwykłe rośliny i przepiękne kwiaty, w których mieszkały maleńkie wróżki. Spojrzałem przed siebie i stanąłem jak wryty. Przed nami była wielka góra a z niej wykuty z jasno niebieskiego kamienia wielki zamek. Niebieski kamień, z którego zrobione były ściany działał jak pryzmat, odbijał od siebie promienie słoneczne tworząc malutkie tęcze.

- W tym kamieniu są malutkie kryształki, które odbijają promienie i dlatego widzisz tęcze.

Spojrzałem na Falandira zaskoczony.

- Czy ty przypadkiem czytasz mi w myślach?

- Nie wiem czy to czytanie w myślach, ale potrafię wyczuć twoje uczucia i emocje. A poza tym ten widok i na mnie zrobił ogromne wrażenie, jak 10 lat temu pierwszy raz zobaczyłem ten zamek.

- Pierwszy raz? – wyszeptałem zamyślony.

- Tak. Mam ponad 200 lat, ale większość mojego życia spędziłem w niewoli u Lumeia Halaga. Nie znam świata tak dobrze jak pozostałe smoki i muszę się jeszcze bardzo dużo nauczyć, także o samym sobie. – w jego głosie wyczułem smutek.

Zacisnąłem swój uścisk. Smok spojrzał na mnie, ale zamiast smutku zobaczyłem radość i szczęście.

- Coś ci pokażę. – puścił moją rękę i odszedł na kilka kroków.

Zaczął przemieniać się w smoka. Nie widziałem wyraźnie przemiany ponieważ otoczyło go oślepiająca światło, ale wszystko to trwało kilka sekund. Przede mną stał znowu wielki, dostojny, złoty smok. Falandir położył się i wysunął przednią łapę.

- Wsiadaj.

- Może lepiej nie.

- Nie bój się. Nie spadniesz. Nie mógłbym cię upuścić. Zaufaj mi.

- No dobrze ufam.

Wsiadłem na jego grzbiet. Falandir rozpostarł skrzydła i już po chwili byliśmy wysoko w powietrzu.

- Jakież to piękne. – zachwycałem się rozpościerającym pod nami widokiem.

- Cudowne. Uwielbiam latać i podziwiać Garandal. Trzymaj się mocno Harumi.

Falandir wzbijał się coraz wyżej. Powinno być mi zimno i powinienem mieć problemy z oddychaniem. Jednak nic takiego się ze mną nie działo. Czułem się szczęśliwy, wolny i bezpieczny. Puściłem smoka i rozłożyłem szeroko ramiona. Nie bałem się, że spadnę. Jak leciałem na tamtym smoku to czułem się nieswojo. Ale na grzbiecie Falandira niczego się nie bałem. Przytuliłem się do niego. Jego skóra była taka gładka i ciepła.

- Jest ci zimno? – zapytał.

- Nie. Nic mi nie jest. Czuję się cudownie. Taki szczęśliwy, wolny.

- Ja czuję to samo.

- Falandirze czy to możliwe, że i ja umiem wyczuwać twoje emocje?

- Być może. Wracajmy. Musimy porozmawiać z moim tatą.

Wylądowaliśmy na ziemi, a Falandir zamienił się z powrotem w człowieka. Patrzyłam na niego zdziwiony.

- O co chodzi?

- Czy twoje ubranie nie powinno być rozszarpane?

Smok zaczął się głośno śmiać.

- To ubranie jest zrobione przez elfy i ma specjalne właściwości. Podczas naszych przemian nie zostaje zniszczone. Każdy smok takie nosi. 10 lat temu przeszedłem swoją pierwsza przemianę i nie miałem takich ubrań, dlatego byłem wtedy nagi.

Na samo wspomnienie zarumieniłem się lekko.

- Dlaczego zamieniacie się w ludzi?

- I ludzka postać i smocza są naszymi prawdziwymi postaciami. Częściej jesteśmy pod postacią człowieka. Z postaci smoka korzystamy zwykle podczas walki.

- Rozumiem. Czy w postaci smoka macie więcej siły?

- Nie. I w tej i w tej mamy taką samą moc. Ale postać smoka bardziej przeraża przeciwnika. To też jest bardzo ważne.

- Witajcie! – usłyszeliśmy kobiecy głos.

Spojrzałem na kobietę. Była przepiękna. Miała długie włosy, w kolorze podobnym do włosów Falandira i wielkie złote oczy. Uśmiechała się do mnie szeroko.

- Wreszcie was znalazłam. Ojciec na was czeka.

- Harumi chciałbym ci przedstawić moją matkę.

- Bardzo mi miło. Jestem Harumi Tanaka. – ukłoniłem się przed nią.

- Mi też jest miło cię poznać. Chciałbym ci bardzo podziękować za to co zrobiłeś 10 lat temu.

- Nie trzeba. Nie zrobiłem nic nadzwyczajnego.

- Zrobiłeś, ale nie zdajesz sobie z tego sprawy. Idźcie już do Gardiona, czeka na was.

Falandir chwycił mnie delikatnie za rękę i poszliśmy w kierunku zamku.

- Ten zamek jest przepiękny.

- Krasnoludy go zbudowały jakieś 5000 lat temu. Tylko one mogły zrobić coś tak niesamowitego. Słyszałem, że ich podziemne miasta są jeszcze wspanialsze.

- Czy może istnieć coś jeszcze bardziej wspaniałego niż to? – zdziwiłem się.

- Jest wiele wspaniałych miejsc. Może będzie nam dane jakieś zobaczyć?

Przeszliśmy przez wielki korytarz i stanęliśmy przed wielkimi metalowymi drzwiami, przez które Falandir mógłby spokojnie przejść pod postacią smoka. Otworzyły się cicho, co mnie bardzo zdziwiło. Spodziewałam się głośnego skrzypienia. Weszliśmy do środka. Sala była niesamowita. Wielka, a właściwie gigantyczna.

- Jakby nie mógł nas przyjąć w swoim pokoju albo w bibliotece. – zamarudził Falandir.

Zachichotałem cicho co wyraźnie smokowi także poprawiło humor.

- Co to za sala?

- Można powiedzieć, że tronowa.

- Nie mogę uwierzyć, że coś tak wielkiego znajduje się w tej górze.

- Witajcie. – podszedł do nas wysoki mężczyzna o granatowych, krótkich włosach i złotych oczach.

- O Seres, gdzie ojciec.

- Czeka na wasz w Sali Rady Starszych.

- Rada Starszych? To musi być coś bardzo ważnego skoro mamy stanąć przed Radą.

- Co to za Rada?

- Rada najstarszych smoków, którym przewodzi mój ojciec. – wyjaśnił mi Falandir. – Podejmują najważniejsze decyzje w Garandal, ale ostatnie zdanie i tak należy do mojego ojca.

Weszliśmy do dużej sali. Chociaż przy sali tronowej wydawała bardzo malutka. Miała ponad 200 m2. Był w niej wielki półokrągły stół, przy którym siedział Gardion i jeszcze 10 zupełnie obcych mi ludzi, a właściwie smoków. Było to 5 kobiet i 5 mężczyzn. Koło Gardiona stała Adae i uśmiechała się do mnie.

- Dobrze, że już jesteście. Czekaliśmy na was. – powiedział Gardion.

- Więc to jest ten chłopak, który pochodzi z rasy Fulan? – odezwała się jedna z kobiet.

Znowu usłyszałem tę nazwę i nie mogłem się już powstrzymać.

- Wasza wysokość. – zwróciłem się do Gardiona. – Jeśli wiesz co się ze mną dzieje to błagam powiedz mi. Nie zniosę już dłużej tej niepewności.

- Uspokój się Harumi. – władca smoków miał łagodny głos, ale jednocześnie bardzo władczy.

Wstał, obszedł cały stół i stanął przede mną i Falandirem.

- W Amanir istniały kiedyś 4 bardzo potężne rasy. – zaczął Gardion. - Rasa Smoków, rasa Elfów, rasa Krasnoludów i rasa Fulan. My smoki jesteśmy najpotężniejszą, zaraz po nas była rasa Fulan, Elfowie są na 3 miejscu, a Krasnoludy na 4.

- Tato do rzeczy. – zniecierpliwił się Falandir. – Nie potrzebujemy lekcji historii.

- Wybacz Falandirze, ale Harumi nie uczył się historii Amanir tak jak ty.

- Uczyłam go historii. Myślę, że tę część możemy pominąć. – koło władcy smoków pojawiła się Adae. – Nie wspominałam mu tylko o Fulańczykach.

- Więc dobrze. Przejdę zatem dalej. Rasa Fulan dorównywała w sile Smokom. Dlatego też nasze dwie rasy pełniły rolę strażników Amanir. Później okazało się, że niektórych przedstawicieli naszych ras łączy niezwykła więź. Nie występowało to u wszystkich. Właściwie zdarzało się to u 1 Fulańczyka na 10 i u 1 Smoka na 20. Ale jak już się zdarzyło, taka para stawała się bardzo silnymi wojownikami. Potrafili czytać sobie w myślach, odczuwać nawzajem swoje emocje i uczucia. Dzielili się swoimi mocami. Kiedy rodził się Fulańczyk przeznaczony jakiemuś Smokowi, on od razu wyczuwał jego energie nie ważnie gdzie się znajdował. To działało także w druga stronę. Kiedy rodził się smok przeznaczony Fulańczykowi ten też odczuwał jego energię. – Falandir spojrzał na mnie, a potem z powrotem na ojca. – Wasze pierwsze spotkanie 10 lat temu wywarło na was niesamowite wrażenie, prawda?

- Wasza wysokość myśli, że mnie i Falandira łączy taka więź?

- Ja nie myślę, ja to wiem. Falandirze powiedziałeś mi, że 20 lat temu odczułeś dziwną energię. Czy możesz mi powiedzieć co wtedy czułeś?

- Byłem szczęśliwy i jednocześnie bardzo cierpiałem. Ta energia mnie do siebie wołała, a ja nie mogłem się wydostać z niewoli. Zawsze miałem w sercu jakąś pustkę, a ta energia zaczęła ją wypełniać. A kiedy 10 lat temu spotkałem Harumi okazało się, że ta energia należy do niego. Od samego początku czułem, że łączy mnie z nim coś wyjątkowego.

- A co ty czułeś Harumi, jak pierwszy raz zobaczyłeś mojego syna?

- Strach. – Falandir spojrzał na mnie zaskoczony. – Był wtedy cały zakrwawiony i brudny więc w pierwszej kolejności odczułem lęk. Ale potem on na mnie spojrzał i strach nagle gdzieś zniknął. Czułem, że muszę mu pomóc, zaopiekować się nim. Chciałem zawsze już być przy nim. Czułem, że jest mi on bardzo bliski.

- Takie i podobne uczucia łączyły przeznaczonych sobie Faulańczyka i Smoka. A poza tym te ostatnie ataki Falandira też potwierdzają tę więź.

- Ataki? – spojrzałem przerażony na Falandira.

- Nie chciałem cię martwić. Przepraszam. To był tylko zwykły ból głowy.

- To nie było zwykłe. Tak się dzieje jeśli Faulańczyk i Smok są daleko od siebie i jednemu grozi niebezpieczeństwo.

- To dlaczego ja nic takiego nie poczułem jak Falandir był w niewoli i był torturowany?

- Być może nieświadomie Falandir chronił cię przed odczuwaniem bólu. Działacie na siebie nawzajem i to na bardzo duże odległości. Zawsze będziecie mogli wyczuć co czuje drugi i porozumiewać się telepatycznie. Ale tego wszystkiego musicie się nauczyć.

- Rozumiem. Mogę się jeszcze o coś spytać?

- Pytaj się o wszystko co chcesz?

- Dlaczego Halag wymordował całą moją rasę?

- To przez przepowiednię mojej siostry Ahiri. – powiedziała Adae. – Była bardzo potężną czarodziejką, miała pewną niezwykła zdolność, w swoich snach widziała to co może przydarzyć się w przyszłości. To ona pierwsza zobaczyła zdradę Lumeia. I rzeczywiście krótko po tym on nas zdradził. Halag stwierdził, że zdolności Ahiri będą dla niego bardzo kłopotliwe w przyszłości. Dlatego ją zabił. Ale zanim umarł miała wizję. Widziała jak Lumei ginie z ręki Fulańczyka. Po śmierci mojej siostry Halag zniknął na kilka lat. Wrócił nagle atakując Fulańczyków. Nikt nie spodziewał się jego ataku i, że będzie on tak silny. To była masakra. Halag musiał posiąść jakąś potężną moc, ponieważ Fulańczycy byli niezwykle potężni. Kiedy przybyliśmy było już za późno. Myśleliśmy, że wszyscy Fulańczycy zostali zabici, ale pomyliliśmy się.

- Więc on wymordował moją rasę tylko z powodu jakieś przepowiedni? Ale co to za potężna moc dzięki której był w stanie to zrobić?

- Nauczył się władać demonami? – spojrzałem na Falandira. – W Tartul było ich pełno.

- To jest bardzo starożytna magia. Musiał odnaleźć jakąś starożytną księgę. – stwierdził Gardion.

- Harumi pamiętasz te potwory które zaatakowały ciebie? – odezwała się Adae.

- Tak. Nie przypominaj mi. Od razu mam gęsią skórkę.

- To były Rille, jedne z najbardziej krwiożerczych demonów. Ich zęby są tak twarde i ostre, że mogą nawet przegryźć kamień.

- Więc dlaczego nie przegryzły mojej ręki?

- Ponieważ twoja skóra przypomina budową smoczą skórę, która jest najtwardszym materiałem w Amanir. – powiedział Gardion. – Ale taka skóra pojawia się tylko i wyłącznie u Fulańczyka, który ma swojego smoka. Ty i Falandir jesteście teraz najpotężniejszymi wojownikami w Amanir i tylko wy możecie pokonać Halaga. Musicie się nauczyć jak działa wasza więź. Odkrywać razem swoje moce. Musicie bardzo dobrze się poznać. Tylko łącząc swoje dusze, serca i ciała będziecie w stanie to zrobić.

Zadrżałem, kiedy usłyszałem ostatnie zdanie władcy smoków. Falandir też się zdenerwował. Mimo, że go nie trzymałem za rękę poczułem jego emocje.

- Będziemy szukać innych Fulańczyków. Mam nadzieje, że nie jesteś jedynym ocalałym.

- Więc możliwe jest, że nie jestem jedyny?

- Twoja matka i ojciec musieli uciec skoro urodziłeś się 20 lat temu. Być może jeszcze żyją.

- Lumei na pewno nic im nie zrobił. Niedawno dowiedział się o Harumim, a był przekonany, że wszyscy Fulańczycy zginęli. – odezwał się Adae.

- Thania.

- Tak kochanie?

- Mogłabyś przesłuchać wszystkie smoki. Może któryś z nich odczuwa to samo co Falandir. Adae ty się zajmiesz szukaniem Fulańczyków. Dam ci do pomocy kilku smoków.

- A co my mamy robić? – zapytał się Falandir.

- Odpoczywajcie i zajmijcie się sobą. Zanim zaczniecie się uczyć musicie dobrze poznać siebie nawzajem. Jednak nie mamy zbyt dużo czasu, dlatego daje wam 2 tygodnie. Mam nadzieje, że to wystarczy. Po tym okresie zaczynamy trening. Jeśli nie macie więcej pytać to uznaję to spotkanie za zakończone.

Zamyśliłem się. Miałem mętlik w głowie. Poczułem jak kręci mi się w głowie. Silne ramiona Falandira uratowały mnie przed upadkiem na podłogę.

- Jeśli będziemy mieli jakieś pytania to przyjdziemy do ciebie ojcze. A teraz wybacz, ale muszę się nim zając.

- Dobrze. Zabierz go stąd.


Falandir

Szedłem korytarzem trzymając w ramionach Harumiego. Ja miałem mętlik w głowie, a co dopiero on. Dowiedział się kim naprawdę jest, kim ja jestem. Co nas łączy. Co tak naprawdę przydarzyło się jego rasie. Te wszystkie nagromadzone wiadomości były dla niego zbyt dużym szokiem. Otworzyłem drzwi do jego pokoju i położyłem go delikatnie na łóżku. Kiedy spał wyglądał znowu jak małe dziecko. Taki bezbronny, delikatny. To niezwykłe, że w takiej osobie drzemie niemal niszczycielska moc. Położyłem się koło niego i przytuliłem do siebie. Tak, nareszcie jest ze mną. Tak blisko, że mogę do dotknąć, pocałować. Przejechałem dłonią po jego policzku. Jego skóra była inna niż 10 lat temu. Mała taką samą temperaturę jak moja. No tak przebudził w sobie moce Fulan więc to chyba naturalne, a może ma gorączkę. Wpadłem w panikę. W tym samym momencie spojrzały na mnie niebieskie oczy, w których także kryła się panika.

- Co się stało? – zapytał cicho i troskliwie.

- Zemdlałeś.

- Nie o to pytam. Co tobie się stało? Jesteś zdenerwowany.

- Masz taką gorąca skórę. Przestraszyłem się, że możesz mieć gorączkę.

- Nie martw się. Wszystko ze mną w porządku.

Wiedziałem, że mówi prawdę i uspokoiłem się.

- To takie cudowne uczucie. – powiedział po dłuższej chwili milczenia. – Nareszcie czuje, że nie jestem sam. Zawsze mi czegoś brakowało. Czułem dziwną pustkę, ale wiedziałem, że gdzieś tam jest ktoś kto ją wypełni.

- Doskonale rozumiem co czujesz.

- Falandirze chcę żebyś mi opowiedział o niewoli u Halaga. Wiem, że to dla ciebie bolesne. Ale…

- Wszystko ci opowiem. Ale ty będziesz musiał opowiedzieć mi o sobie.

- Oczywiście.

- Zajmiemy się tym później. Teraz musisz odpocząć.

- Zostaniesz przy mnie.

- Już na zawsze.

Pochyliłem się nad nim i delikatnie połączyłem nasze usta w pocałunku.

Rozdział 7


Rozdział 7


Falandir

Obudziłem się w swoim łóżku. Rozejrzałem się nie przytomnie, aż mój wzrok napotkał złote oczy mojej mamy.

- Jak się czujesz kochanie? – zapytała z troską.

- Głowa mnie boli. – usiadłem na łóżku.

- Falandirze kto to jest Harumi? – zapytał ojciec i przyjrzał mi się uważnie. – Przez sen cały czas wołałeś jego imię.

- Poznałem go 10 lat temu w lesie Talolin.

- Opowiedz mi wszystko.

- Biegłem przez las, uciekałem przed Rillami. Poczułem jakąś dziwną energię, która mnie do siebie przyciągała. Biegłem w jej kierunku. Kiedy wybiegłem zza drzewa zobaczyłem małego chłopczyka. To od niego biła ta niezwykła energia. Tym chłopczykiem był właśnie Harumi. – Falandir spojrzał na ojca, który wyraźnie był zdenerwowany.

- Czy czułeś już kiedyś podobną energię?

- Tak. 10 lat przed tym jak spotkałem Harumi.

- Gardionie czy ty myślisz o tym samym co ja? – zapytała matka.

- Tak. Seres. – z cienia wyszedł mój brat. Miał złote oczy i granatowe krótkie włosy.

- Tak ojcze?

- Weź ze sobą tyle smoków ile zdołasz i leć natychmiast do Talolin. Przyprowadź tu Adaę i tego chłopca.

- Dobrze.

- Tato co się dzieje? – zapytałem zdenerwowany.

Ojciec pochylił się nade mną i spojrzał mi prosto w oczy.

- Jeszcze jedno pytanie, ale musisz mi odpowiedzieć szczerze.

- Słucham.

- Co czujesz do Harumi?

- Kocham go. – powiedziałem szczerze.

Ojciec wyprostował się i spojrzał na moją matkę porozumiewawczo.

- Tato…

- Odpoczywaj. Już niedługo go zobaczysz. Thania dajmy mu odpocząć.

Matka wstała z krzesła i wyszła za ojcem.

Długo patrzyłem w drzwi za którymi zniknęli rodzice i zastanawiałem się co się dzieje. Ojciec czymś się zmartwił, ale jednocześnie ucieszył. Byłem ciekaw co takiego wywołało u niego tak sprzeczne uczucia. I dlaczego nie chciał mi nic wyjaśnić? I dlaczego pytał się o Harumi i o to co do niego czuję? Miałem tyle pytań. Poczułem się senny. Opadłem na poduszę i zamknąłem oczy.

- Ciekawe jak teraz wyglądasz Harumi? Jesteś już dorosłym mężczyzną. Na pewno bardzo się zmieniłeś. Czy zdołam cię poznać jak staniesz przede mną? – z takimi i podobnymi myślami zasnąłem.


Hikaru-chan

- Naprawdę myślisz, że ten chłopak jest Fulańczykiem. – zapytała się Thania.

- Tak myślę. On i nasz syn są połączeni niezwykłą więzią. Falandir pierwszy raz poczuł jego energię 20 lat temu zapewne przy jego porodzie. Myślałem, że Halag wymordował wszystkich Fulańczyków.

- Widać, że nie wszystkich.

- Jak tylko Seres wróci wyślę go na poszukiwanie innych Fulanów. Wspaniale by było gdybyśmy odnaleźli jeszcze kilku.

- Powinieneś wytłumaczyć wszystko Falandirowi.

- Wytłumaczę, kiedy Harumi przybędzie do Garandal. A na razie musi uzbroić się w cierpliwość.


Falandir

Od mojego tajemniczego zemdlenia i tych wielkich bólów głowy minęły 3 dni. Szybowałem sobie po pięknym błękitnym niebie i cieszyłem się z promieni słonecznych, które muskały ciepło moją złotą skórę. Uwielbiałem latać. Czułem się wtedy taki wolny, jednak nigdy do końca nie byłem szczęśliwy. Czegoś mi brakowało, a właściwie kogoś. Już nie mogłem się doczekać kiedy go znowu zobaczę. Trochę bałem się tego spotkania. Nie wiedział, że jestem smokiem to może być dla niego szok.

- Witaj braciszku! – usłyszałem za sobą damski głos. Odwróciłem głowę i zobaczyłem złotą smoczycę.

- Witaj Ainuwe.

- Pościgamy się? Tym razem to ja wygram.

- Nie doczekanie twoje siostrzyczko.

Machnąłem mocno skrzydłami i już była daleko przed nią. Jednak smoczyca nie dawała za wygraną. W kilka sekund znalazła się przy mnie. Lecieliśmy łeb w łeb. Znowu przyspieszyłem.

- Tylko na tyle cię stać siostro? Podobno jesteś najszybszą smoczycą w Gadandal. Pokaż na co się stać.

- Oczywiście, że jestem najszybsza. I zaraz ci to udowodnię.

Wyprzedziła mnie. Przyspieszyłem i już miałem ją dogonić kiedy poczułem ostry ból w głowie. Znowu pojawił się przede mną obraz roześmianej twarzy Harumiego. Ból był tak nieznośny, że aż poczułem się słaby. Zacząłem spadać, kręcąc się na około własnej osi.

- FALANDIR!!! – usłyszałem tylko przerażający krzyk mojej siostry.

Byłem przygotowany na mocne uderzenie, jednak zanim to nastąpiło otoczyła mnie ciemność.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Otworzyłem oczy. Znajdowałem się w swoim pokoju. Poczułem jak ktoś rzuca mi się na szyję.

- Fal tak się o ciebie martwiłam. – płakała Ainuwe. – Jak się czujesz? – odsunęła się ode mnie i spojrzała prosto w oczy.

- Chyba dobrze. Co się stało?

- Na szczęście nic. Ojciec w porę do ciebie podleciał i złapał. Znowu miałeś atak?

- Tak. Ale teraz czuję się bardzo dobrze.

- Te twoje ataki to coś bardzo dziwnego. Może jesteś chory?

- Nie jest chory. Wszystko jest z tobą w porządku. – spojrzałem na ojca pytająco. – Już ci mówiłem, że wszystko ci wytłumaczę jak przybędzie Harumi. A teraz odpoczywaj. Zostawmy do samego Ainuwe.

Siostra spojrzała na mnie nie pewnie.

- Wszystko w porządku. Naprawdę czuję się dobrze. Możesz iść i nie martw się o mnie.

- Dobrze. - pocałowała mnie w policzek. – Odpoczywaj. – i wyszła.

Przespałem się kilka godzin, po których wstałem jak nowo narodzony. Ostatnio byłem tak wypoczęty 10 lat temu, kiedy spędzałem noce z Harami. Czułem się także bardzo dziwnie. Byłem o wiele silniejszy, miałem o wiele więcej energii. Z każdą godziną czułem się coraz silniejszy. A także czułem zbliżającą się do mnie energię. Na początku była ledwo wyczuwalna, ale z każdą minutą wydała się coraz bardziej silna. Znalem tę energię należała do Harumiego. Więc był coraz bliżej. Moje serce radowało się na samą myśl, że już niedługo go zobaczę. Te jego piękne niebieskie oczy i ten cudowny uśmiech. Będę czuł jego zapach. Nie mogłem powstrzymać tej wielkiej radości. Zamieniłem się w smoka i poszybowałem wysoko w niebo. Wirowałem w powietrzu. Kręciłem beczki. Nurkowałem, by zaraz potem zbić się jeszcze wyżej. Prosto ku słońcu. Ale nawet ono nie było wstanie rozgrzać mojego serca tak bardzo jak myśl, że on jest coraz bliżej.


Hikaru-chan

- Jeszcze nigdy go takiego nie widziałam. – powiedział Thania obserwując wygłupy syna na niebie.

- Jest szczęśliwy. Czuje jego bliskość. Teraz już nie mam żadnych wątpliwości, że w żyłach Harumiego płynie krew Fulan i to w najczystszej postaci. – odpowiedział Gardion podchodząc do żony i obejmując ją w pasie. Patrzył z uśmiechem na twarzy na Falandira. – Będzie im ciężko, ale przynajmniej będą mieli siebie. – szepnął zamyślony.

- Nic nie możemy zrobić, to ich przeznaczenie. – powiedziała smoczyca, odwróciła głowę i pocałował czule męża w usta. – Z przeznaczeniem nie można walczyć.

- Wiem, nawet my smoki nie damy temu rady.


Falandir

Od 3 dni rozpierała mnie energia. Moje podniebne wybryki stały się dla mnie rutyną. Nie wiedziałem jak inaczej mógłbym uzewnętrznić swoje uczucia. Właśnie znowu ścigałem się z Ainuwe, kiedy zobaczyłem w oddali nadlatujące smoki, na przedzie leciał Seres. Serce zabiło mi mocniej wylądowałem na ziemi, zamieniłem w człowieka i schowałem się do drzewem. Seres przeleciał nade mną, za nim leciał jego najlepszy przyjaciel Anris. Na jego grzbiecie siedziała Adae. Obejmowała kogoś, kto siedział przed nią. Mignęła mi tylko brązowa czupryna. Serce znowu zaczęło mi mocniej bić.

- Harumi. – wyszeptałem cicho.

- Nie pójdziesz do pałacu? – zapytała się Ainuwe.

Poczułem, że nogi się pode mną uginają. Ześliznąłem się po drzewie na ziemię.

- Dobrze się czujesz Fal?

- Taaak. – powiedziałem słabo. – Ja muszę pobyć trochę sam. Wybacz mi Ainuwe. – podniosłem się i pobiegłem w głąb lasu.

Nie wiedziałem co się za mną dzieje. Przecież nie mogłem się doczekać naszego spotkania, a teraz odczuwam… strach i to paniczny. Ale dlaczego? Przecież go kocham. Nie powinienem się bać. A jednak. Co będzie jeśli on mi nie wybaczy, że nie powiedziałem mu prawdy o sobie. Na pewno będzie miał do mnie żal. Będzie myślał, że mu nie ufam, a przecież zrobiłem to po to żeby go chronić. Las zaczął się przerzedzać i wpadłem na polanę na której było jezioro. Zamieniłem się w smoka i wskoczyłem do jeziora. Chłodna woda wybiła mnie trochę z tego strachu. Położyłem się na dnie jeziora i patrzyłem na niebo. Woda była krystalicznie czysta, dlatego było go cudownie widać, a lekkie fale dodawały mu magiczności. Przymknąłem oczy. Na dnie jeziora było tak cudownie tak cicho. Nie zauważyłem nawet kiedy zasnąłem.


Obudził mnie jakiś hałas. Słyszałem czyjeś kroki. Serce zaczęło mi szybciej bić, po energii rozpoznałem, że to Harumi. Właśnie wszedł na polanę. W chwilę później zanurzył nogi w wodzie. Nie mogłem wytrzymać. Chciałem go zobaczyć i to jak najszybciej. Nie zastanawiałem się nad tym, że mogę go teraz przestraszyć. Błyskawicznie wynurzyłem się z jeziora. Woda opadła mocząc go całego. Siedział w wodzie i patrzył na mnie przerażony. Nie przypominał tego małego chłopca jakim go zapamiętałem. Był podobnego wzrostu co ja, kiedy zamieniam się w człowieka, tylko troszeczkę niższy. Jego niebieskie oczy były jeszcze większe niż 10 lat temu. Jego półdługie brązowe włosy przykleiły mu się do mokrej twarzy. Wyglądał cudownie. Wydawał mi się najpiękniejszą istotą na świecie.


Harumi

Patrzyłem na smoka z przerażeniem. Był ogromny. Miał ponad 20 m wysokości. Jego skóra przypominała płynne złoto. To była niezwykła gra światła i cienia. Miał długi ogon zakończony ostrymi, srebrnymi kolcami. Jego łapy były uzbrojone z srebrne pazury. Tego samego koloru miał rogi na łbie i kilka kolców na grzbiecie. Miał wielkie czarne oczy ze srebrnymi pionowymi źrenicami.

- Zupełnie jak moje. – pomyślałem.

Biła od niego niezwykła energia. To ona mnie tu przyciągnęła. Smok patrzył się prosto ma mnie, ale mi to nie przeszkadzało wręcz przeciwnie. Podniosłem się z wody. Podszedłem do niego i dotknąłem delikatnie jego łapy. Bardzo się zdziwiłem, ponieważ poczułem, że smok zadrżał lekko pod wpływem mojego dotyku. Jego skóra była idealnie gładka, bardzo silna i ciepła. Przytuliłem się do jego łapy policzkiem.

- Harumi. – usłyszałem znajomy głos.


Falandir

Jego spojrzenie zaczęło się zmieniać, z przerażenia w ciekawość i fascynacje. Podniósł się z wody i podszedł do mnie. Dotknął delikatnie mojej łapy. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Zaczął gładzić ręką moją skórę. A potem zrobił coś co mnie bardzo zdziwiło. Przyłożył policzek do mojej łapy. Czułem, że już nie mogę dłużej ukrywać przed nim, kim jestem.

- Harumi. – wypowiedziałem łagodnie jego imię.

Zaskoczony chłopak zaczął się rozglądać na wszystkie strony, ale nie pomyślał żeby spojrzeć na mnie. Odwrócił się do mnie plecami zaczął obserwować las. Zamieniłem się w człowieka i objąłem go od tyłu.


Harumi

Zacząłem się rozglądać dookoła. Mógłbym przysiąc, że usłyszałem znajomy głos. Odwróciłem się tyłem do smoka i zacząłem obserwować las. Nagle poczułem, że czyjeś ramiona mnie obejmują. Odwróciłem głowę i natrafiłem na znajome jasne szaro-fioletowe oczy.

- Falandir? – wyszeptałem niedowierzająco.

- Mówiłem, że się jeszcze kiedyś spotkamy. – wyszeptał mi prosto do ucha.

Jego gorący oddech przyprawił moje serce o szybsze bicie. Odwróciłem się w jego stronę. Nic się nie zmienił przez te 10 lat. Wyglądał tak samo. I tak samo jak wtedy nie mogłem oderwać od niego wzroku. Nie przeszkadzała mi też jego bliskość. Zawsze walczyłem z pijakami przystawiającymi się do mnie w karczmie moje ciotki, ale jego oplatające mnie ramiona w ogóle mi nie przeszkadzały. Wręcz przeciwnie, czułem się bezpieczny. Przytuliłem się do niego mocno. Bałem się, że to może być sen, że zaraz się obudzę a go nie będzie.

- To naprawdę ty Falandirze? – spojrzałem prosto w jego oczy.

- Tak. To naprawdę ja. Jestem tu.

Dotknął moich policzków. Czułem jego ciepło. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Nagle coś mi się przypomniało. Zacząłem rozglądać dookoła.

- Gdzie się podział ten smok?

- Stoi przed tobą. – Falandir uśmiechnął się do mnie szeroko.

- Jak to?

- To ja jestem tym smokiem Harumi.

- Jesteś smokiem. – zaskoczony otworzyłem szerzej oczy.

- Tak. Wybacz mi, że 10 lat temu nie powiedziałem ci kim naprawdę jestem. Ale nie mogłem. Chciałem cię chronić.

- Nie chce tego słuchać. Wystarczy, że Adae cały czas mi to mówiła.

- Przepraszam. Obiecuje, że już nigdy nic przed tobą nie będę ukrywał.

- Nie musisz mnie przepraszać. Nie jestem na ciebie zły. Cieszę się, że mogę cię znowu zobaczyć.

Nagle złapał mnie delikatnie za podbródek i podniósł moją twarz do góry. W jego oczach zagościła wściekłość, przeraziłem się trochę.

- Kto ci to zrobił? – zapytał i przejechał delikatnie palcem po mojej szyi.

- Nikt. - nie chciałem żeby usłyszał imię osoby, która go tak strasznie torturowała.

- Nie kłam. Sam byś sobie tego nie zrobił. Więc kto? Powiedz.

- Lumei Halag. – wyszeptałem i spojrzałem na smoka.

W jego oczach wściekłość mieszała się ze strachem. Jego palce przesuwały się delikatnie po mojej szyi, lekko drżały. Jego dotyk był tak przyjemny, nigdy czegoś takiego nie czułem. Miałem wrażenie, że serce wyskoczy mi z piersi. Poczułem na szyi jego usta.

- Falandir co ty robisz? – wyszeptałem, z wrażenia nie mogłem mówić głośniej, ale nie wątpiłem w to, że on to usłyszał.

- Zaufaj mi.

Jego usta delikatnie przesuwały się po mojej szyi. Mój oddech stał się nierówny, było mi trudno oddychać. Jednocześnie czułem niesamowitą przyjemność. Zarzuciłem ręce na jego szyję. Poczułem, że nogi się pode mnę uginają. Falandir położył mnie delikatnie na trawie. Nie przestawał mnie całować. Przy każdym dotyku jego ust czułem delikatne mrowienie. Oderwał się od mojej szyi i spojrzał prosto w moje oczy.

- Nie ma już śladu. – uśmiechnął się czule. – Uzdrowiłem cię. – opowiedział na moje pytające spojrzenie.

- Dziękuję. – wyszeptałem.

Falandir położył się koło mnie. Patrzyliśmy na płynące po niebie obłoki. Poczułem na swojej dłoni dłoń smoka. Spletliśmy swoje palce. Falandir zachichotał.

- Masz większe dłonie.

- To oczywiste. W końcu nie jestem już dzieckiem. – powiedziałem śmiejąc się.

- Czy twoje serce cały czas należy do mnie? – zapytał i spojrzał na mnie.

- A twoje do mnie? Bo wiesz. Mówiłem ci, że nic od ciebie nie chcę, ale zmieniłem zdanie. – przekręciłem się na brzuch i spojrzałem mu prosto w oczy. – Chcę ciebie.

Dotknął moich policzków i przyciągnął moją twarz do swojej.

- I tak bym ci oddal moje serce, nawet gdybyś tego nie chciał.


Falandir

Byłem taki szczęśliwy, że mi wybaczył. Poczułem jakby z serca spadł mi wielki kamień. Nagle zobaczyłem na jego szyi czerwone, podbiegnięte krwią ślady. Przestraszyłem i jednocześnie ogarnęła mnie wściekłość, jakiej jeszcze nigdy nie czułem. Kto miał czelność skrzywdzić mojego ukochanego? Chłopak przeraził się moim spojrzeniem. Wziąłem go delikatnie za podbródek i podniosłem do góry.

- Kto ci to zrobił?

- Nikt. – opowiedział, ale najwyraźniej się czegoś przestraszył do zadrżał lekko.

- Nie kłam. Sam byś sobie tego nie zrobił. Więc kto? Powiedz.

- Lumei Halag.

Poczułem w sobie jeszcze większa wściekłość. Jak on mógł skrzywdzić mój największy skarb? Nigdy mu tego nie wybaczę! Dotknąłem delikatnie zranionych miejsc. Sam nie wiem dlaczego, ale zacząłem składać na jego szyi pocałunki. Chciałem wymazać je z jego ciała. Jego skóra był miękka i gładka. Moje myśli biegły na zupełnie inny tor. Chciałem go całować, dotykać nie tylko po szyi. Od tak dawna za nim tęskniłem i go pragnąłem, a teraz jest w moich ramionach. Serce waliło mi jak oszalałe. Cały świat przestał dla mnie istnieć. Teraz był tylko Harumi, on jest cały moim światem. Musiałem się jakoś przywołać do porządku. Przecież muszę go uzdrowić, a nie zbałamucić.

- Falandir co ty robisz? – usłyszałem jego cichy szept.

- Zaufaj mi.

Moje usta błądziły po jego szyi. Jego oddech stał się bardzo nie równy. Ucieszyłem się, że tak na niego działam. Harumi objął mnie za szyję. Poczułem, że traci siłę w nogach więc położyłem go delikatnie na trawie, nie odrywając się od jego szyi. W końcu wreszcie go uzdrowiłem i oderwałem się od niego.

- Nie ma już śladu. – uśmiechnąłem się czule. Spojrzał na mnie pytająco. – Uzdrowiłem cię.

- Dziękuję.

Położyłem się koło niego. Dotknąłem jego dłoni. Musiałem to zrobić. Pragnąłem zawsze mieć go przy sobie. Czuć jego bliskość nasze palce zaplotły się. Dotyk jego skóry wywoływał u mnie przyjemnie mrowienie, dreszcze. Po całym ciele rozchodziła się fala gorąca. Jakby wielki płomień zżerał mnie od środka, ale było to bardzo przyjemnie. Nagle zacząłem chichotać.

- Masz większe dłonie.

- To oczywiste. W końcu nie jestem już dzieckiem. – zaśmiał się serdecznie.

Także jego śmiech nie przypominał śmiechu dziecka. Ale był tak samo cudowny. Ciekawe czy pamięta to co mi powiedział przy naszym pożegnaniu?

- Czy twoje serce cały czas należy do mnie? – zapytałem i spojrzałem w te jego, jeszcze piękniejsze niż 10 lat temu, niebieskie oczy.

- A twoje do mnie? Bo wiesz. Mówiłem ci, że nic od ciebie nie chcę, ale zmieniłem zdanie. – przekręcił się na brzuch i spojrzał na mnie. – Chcę ciebie.

Te dwa słowa wywołały u mnie jeszcze szybsze bicie serca. Dotknąłem jego policzków i przyciągnąłem jego twarz do swojej.

- I tak bym ci oddal moje serce, nawet gdybyś tego nie chciał.

Harumi uśmiechnął się. Jego wargi dotknęły delikatnie moich ust. I kolejny cudowny dreszcz przeszedł przez moje ciało. Naprawdę bardzo go pragnę. Moje ciało, moje serce i dusza aż krzyczą do niego. Jego usta tak delikatne, zupełnie inne niż wtedy. Przy naszym rozstaniu pocałowałem go delikatnie. Ale tamte usta należały do 10-letniego dziecka, te natomiast do dorosłego mężczyzny. Zaczynam poznawać go od nowa. Zacząłem oddawać mu pocałunek. Zanurzyłem dłonie w jego brązowych włosach, były takie delikatne. Oderwaliśmy się od siebie łapiąc łapczywie powietrze. Harumi wtulił się we mnie i położył głowę na mojej piersi.

- Już nigdy nie chcę się z tobą rozstawać. – powiedział po kilku minutach ciszy, którą przerywały tylko trele ptaków.

- Ja też nie i już nigdy się nie rozstaniemy, przecież ci to obiecałem. Pamiętasz?

- Tak. Pamiętam.

- Chyba powinniśmy już wracać do zamku. Zdaję się, że mój ojciec musi nam coś wyjaśnić.

- Ojciec? – zaskoczony chłopak spojrzał na mnie.

- Gardion jest moim ojcem.

- Jesteś synem władcy smoków? – Harumi usiadł zszokowany. – Ciekawe czego się jeszcze dzisiaj dowiem?

- Zdaje się, że oboje się czegoś dowiemy. – wstałem i podałem mu rękę.

Trzymając się za dłonie poszliśmy w kierunki zamku.

Rozdział 6


Rozdział 6


Hikaru-chan

- Więc tu się ukrywasz Fulańczyku. – Lumei stał na wysokiej skarpie i obserwował las. – Las Talolin. – mówił do siebie.

Niedaleko lasu była wioska. Unosił się nad nią dym. W powietrzu unosił się zapach spalonych ciał. Połowa wioski była zrównana z ziemią. Czarnoksiężnik przymrużył oczy.

- Macie być ostrożni. Tego Fulańczyka chcę dostać żywego. Jeśli ktoś go zabiję, to czeka go straszna kara. Zrozumiano!!! – odezwał się do swoich ludzi.

- A co z wieśniakami? – odezwał się Drulo.

- Możecie ich wszystkich zabić. Są nic nieznaczącym robactwem. Weź ze sobą Rille. Niech one się nimi zajmą. Będą miały ucztę. A wioskę spalcie. Użyj magii wiatru i skieruj dym na las. Musimy wykurzyć stamtąd moją zwierzynę. A teraz ruszaj.

- Tak jest panie.


Harumi

Już 3 dni minęły od tego dziwnego zdarzenia. Tak jak obiecałem Adae, nie wychodziłem z lasu. Wiele razy korciło mnie żeby zobaczyć co się naprawdę stało. Ale w ostatnim momencie powstrzymywałem się. Jednak teraz przekroczyłem granicę lasu. Zapach dymu był dzisiaj wyjątkowo silny. Spojrzałem w kierunku wioski. Unosił się nad nią gęsty czarny dym.

Kiedy stanąłem przed wejściem do wioski, zamurowało mnie. Adae mówiła mi, że zniszczyłem połowę wioski, a tu cała była zrównana z ziemią. Nie było ani jednej ściany, ani jednego słupka.

- Co jak takiego zrobiłem? – po policzkach zaczęły spływać mi łzy.

Wszędzie był zapach spalonych i rozkładających się ciał. Aż mnie zemdliło od tego smrodu. Zacząłem iść czymś co jeszcze 3 dni było główną uliczką wioski.

- Jak to możliwe, że zrobiłem coś takiego? Jestem jakimś potworem?


Nagle usłyszałem za sobą warknięcie, a potem wycie. Już kiedyś słyszałem podobne. Odwróciłem się i sparaliżowało mnie ze strachu. Przede mną stały dwa potwory. Były wielkości konia. Cale ciało miały pokryte czarnymi łuskami, gdzie nie gdzie wystawały ostre kolce. Ich głowy przypominały skrzyżowanie kota z psem. Wydłużone pyski, z których wystawały ostre zęby. Oczy miały całe czerwone z czarnymi pionowymi źrenicami. Miały kocie uszy, za którymi znajdowały się dwie pary rogów. Łapy miały bardzo umięśnione, zakończone ostrymi czarnymi pazurami. Byłem tak przerażony, że nie wiedziałem co zrobić. Chciałem uciec, ale nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Nagle jedna z bestii zaczęła biec w moją stronę. Rzuciłem się do ucieczki. Jednak druga bestia błyskawicznie zagrodziła mi drogę. Obie rzuciły się na mnie. Zasłoniłem się rękoma, byłem gotowy na ból spowodowany ostrymi kłami wbijającymi się w moje ciało. Jednak nic takiego się nie wydarzyło. Otworzyłem oczy. Jedna z bestii wbijała zęby w moje ranię, a druga z nogę. Nagle odskoczyły ode mnie skomląc żałośnie. Z ich pysków płynęła krew. Spojrzałem na swoją rękę. Skóra była cała blada i mieniła się tak, jakby była posypana drobnymi diamencikami.

- Co jest do cholery?! – krzyknąłem przerażony.

Wtedy sobie przypomniałem co się stało 3 dni temu. Dotknąłem swoich włosów, były dłuższe niż zwykle. Wziąłem jeden kosmyk i przyjrzałem się mu, miał krwisty kolor.

- Witaj Fulańczyku. – usłyszałem za sobą złowrogi głos.

Odwróciłem się. Kilka metrów ode mnie stał wysoki, potężnie zbudowany mężczyzna. Miał długie zgniłozielone włosy i szare oczy, które patrzyły na mnie z chęcią mordu. Zadrżałem pod wpływem tego spojrzenia.

- Kim jesteś?!

- Lumei Halag.

Poczułem jak moje ciało ogarnia wściekłość. Stał przede mną człowiek, który wymordował moją rasę, który porwał i torturował Falandira. Zacisnąłem dłonie w pięści. Miałem ochotę się na niego rzucić i go zabić. Nagle poczułem ostry ból, upadłem na kolana i złapałem się za głowę. Lumei podszedł do mnie i podniósł mnie za szyję. Był ode mnie wyższy, więc ledwo co stałem na opuszkach palców. Jego palce powoli zaciskały się na mojej szyi. Złapałem go za rękę i próbowałem uwolnić.

- Więc ty jesteś ostatni. Nie wiem jak ci się udało przeżyć i ukryć przede mną przez 1000 lat. Ale to i tak już nie ważne. Zaraz zakończę twoje życie.

Jego głos był pełen jadu. Zaczął wbijać paznokcie w moją skórę. Musi być bardzo silny, skoro udaje mu się przebić moją skórę, kiedy tym okropnym bestią się to nie udało. Poczułem jak po mojej skórze spływa krew. Mężczyzna przejechał drugą ręką po mojej skórze, podniósł ją do ust i zaczął zlizywać krew, która miał niebieski kolor co mnie bardzo zdziwiło.

- Nikt mnie nie powstrzyma. Amanir będzie mój. Ale ty już tego nie zobaczysz.

Jego dłoń jeszcze mocniej zacisnęła się na mojej szyi. Zacząłem płakać. W swojej głowie zobaczyłem twarz Falandira. Tak bardzo zapragnąłem go teraz zobaczyć, po raz ostatni. Zamknąłem oczu i w tym momencie usłyszałem krzyk Lumeia. Puścił mnie i upadłem na ziemię. Spojrzałem na czarnoksiężnika. Jego ręka, która mnie ściskała za gardło płonęła. Czy to ja mu zrobiłem?

- Ty cholerny bękarcie! Zapłacisz mi za to! – ruszył w moim kierunku wysuwając w moją stronę rękę.

Nagle przede mną pojawiła się Adae. Z jej ręki wydostawały się niebieskie płonienie, które odgrodziły nas od Halaga.

- CO TY WYPRAWIASZ IDIOTO?! MÓWIŁAM CI ŻEBYŚ NIE WYCHODZIŁ Z LASU!

Niebieskie płonienie zniknęły.

- No proszę, proszę, kogo my tu mamy? Czyż to nie wielka Adae?

Przyjaciółka zasłoniła mnie swoim ciałem.

- Chętnie bym cię ukatrupiła, ale w tej chwili nie mam czasu na zabawę z tobą.

Usłyszałem głośne ryki gdzieś w powietrzu. Spojrzałem w niebo. Było pokryte gęstym, czarnym dymem, jednak mój wzrok był bardzo wyostrzony. To co zobaczyłem na niebie wywołało u mnie szok. W powietrzu znajdowało się z 10 smoków. Jeden z nich z prędkością błyskawicy wylądował koło Adae i mnie.

- O nie! Nie uciekniesz mi Fulańczyku!

Wściekły czarodziej posłał w naszym kierunku błyskawice. Jednak drugi smok zasłonił nas przed ciosem.

- Na co się gapisz idioto?! Wsiadaj! – krzyknęła do mnie nimfa.

- Ty chyba żartujesz?!

- Czy ja wyglądam jakbym żartowała?! Nie wkurzaj mnie jeszcze bardziej Harumi! Wsiadaj!

Popchnęła mnie w kierunku smoka. Ten położył się i wysunął przednią łapę, co pomogło mi wsiąść na jego grzbiet. Po chwili poczułem obejmujące mnie ramiona nimfy.

- Nie bój się. Będę cię trzymała. – wyszeptała mi prosto do ucha.

Wzbiliśmy się w powietrze. Zobaczyłem jeszcze jak Lumei walczy z drugim smokiem. Po chwili i on wzbił się w powietrze. Zatoczył kółko nad czarnoksiężnikiem, z jego pyska buchnął ogień, który otoczył Halaga i jego ludzi. Smok w mgnieniu oka znalazł się przy nas.

- Wszystko w porządku Seres? Nie jesteś ranny? – zapytała się w języku smoków.

- Tak. Lećmy. Jak się czujesz?

To pytanie było ewidentnie skierowane go mnie. Spojrzałem na smoka zdziwiony.

- Jesteś Fulańczykiem, więc to logiczne, że znasz nasz język.

- Wasz język?

- Język smoków. Mam na imię Seres i jestem synem Gardiona, władcy smoków. Miło mi cię poznać Harumi.

- Skąd znasz moje imię?

- W Garandal wszyscy znają twoje imię.

- Jak to? – nagle zakręciło mi się w głowie. Moja skóra miała znowu normalny odcień. Poczułem się bardzo słabo. – Adae?

- Odpocznij. O nic się nie martw. Jesteś bezpieczny. Mocno cię trzymam. Odpocznij. – pod wpływem jej melodyjnego i spokojnego głosy poczułem się śpiący.

- Dokąd lecimy?

- Do Garandal. Od dzisiaj tam będzie nasz dom.

Nie usłyszałem ostatniego zdania przyjaciółki, ponieważ zapadłem w sen.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Czułem, że leżę na czymś miękkim i ciepłym. Czyjeś dłonie głaskały mnie po głowie. Otworzyłem oczy i zobaczyłem niebieskie tęczówki mojej przyjaciółki.

- Jak się czujesz?

- Dobrze. Chyba.

Rozejrzałem się po pokoju. Wszystkie ściany były zrobione z jasnoniebieskiego kamienia. Odwróciłem się. Za moim plecami było wielkie okno, a obok niego było przejście prowadzące na taras. Okno nie miało szyb za to wisiały zwiewne firanki zarówno na oknie jak i na przejściu na taras. Na przeciwległej ścianie znajdowały się drzwi na korytarz. Po prawej stronie były drzwi do łazienki, szafa i komoda w ciemnego, prawie czarnego drewna. Po lewej był malutki stoliczek przy którym stały dwa fotele, a także biblioteczka.

- Gdzie jesteśmy?

- W Garandal. – usłyszałem męski głos.

Spojrzałem w stronę tarasu. Do pokoju wszedł 20-kilkuletni mężczyzna. Miał granatowe, długie włosy i fioletowo-szare oczy.

- Witaj Harumi. Mam na imię Gardion. Miło ni cię poznać. – uśmiechnął się przyjaźnie.

- Zaraz, zaraz. Powiedziałeś Gardion? Władca smoków? – rozszerzyłem oczy ze zdumienia.

- Tak. Zgadza się. Widzę, że Adae opowiadała ci o mnie.

- Opowiadałam mu o różnych rzeczach. Gardionie myślę, że należą mu się jakieś wyjaśnienia.

- Oczywiście. Wszystkiego się dowiesz, ale najpierw musisz odpocząć. To co się ostatnio wydarzyło musiało cię zszokować. Czy mógłbyś uzbroić się w cierpliwość? Obiecuje, że wszystko ci wyjaśnię.

- Dobrze. Postaram się.

- Czuj się jak u siebie w domu. Właściwie od dzisiaj to jest także twój dom. Więc się nie krępuj.

- Bardzo dziękuję.

- Jak tylko odzyskasz siły wszystkiego się dowiesz. A teraz wybacz, ale obowiązki wzywają. Adae czy mogę cie prosić na chwile? Muszę z tobą porozmawiać.

- Już idę. Tu masz nowe ubrania. Zobaczymy się później. – podała mi ubrania, pocałowała w policzek i wyszła za Gardionem.


Hikaru-chan

- Jak to możliwe, że mając go pod nosem przez tyle lat nie zauważyłaś, że Harumi pochodzi z rasy Fulan?

- Nie wiem. Zawsze wiedziałam, że jest w nim coś wyjątkowego, ale nigdy bym nie pomyślała, że w jego żyłach płynie krew Fulanów.

- I to w najczystszej postaci. Jego oboje rodzice musieli być Fulańczykami.

- Ale to nie możliwe. Poznałam jego matkę. Była najzwyklejszą kobietą.

- W takim razie nie była jego prawdziwą matką.

- Chyba nie myślisz, że Harumi ma ponad 1000 lat? Jak go poznałam był pięcioletnim chłopczykiem.

- Nie umiem tego wyjaśnić. Być może 1000 lat temu uratowało się więcej Fulańczyków niż nam się wydaje. Ale ukrywają się, żeby Halag ich nie znalazł. Być może prawdziwi rodzice Harumi postanowili oddać do zwykłym ludziom, żeby nie zwracać na siebie uwagi. Ale to tylko przypuszczenia. Wysłałem kilku ludzi, żeby sprawdzili czy nie ma więcej Fulańczyków.

- A co z Falandirem? Jak on się czuje?

- Za każdym razem, jak w Harumim budziły się moce Faulanów, on odczuwał wielki ból i mdlał. Myślę, że teraz powinno być wszystko dobrze, skoro są tak blisko siebie. Jesteś pewnie zmęczona. Powinnaś odpocząć. Już nie musisz się o niego martwić. Tu jest bezpieczny.

- Chyba masz rację. Powinnam odpocząć. Pójdę się położyć. Do zobaczenia.


Harumi

Wstałem łóżka. Spojrzałem na ubrania. Białe bielizna, biała koszula z długimi rękawami, skórzane brązowe spodnie i taka sam kamizelka. Skóra była bardzo delikatna w dotyku, ale wydała się jednocześnie bardzo silna.

- To chyba jakaś magia? – pomyślałem.

Ubrałem się i wyszedłem na taras. Zaparło mi dech w piesiach. Przede mną rozpościerał się niezwykły widok Zamek, w którym się znajdowałem był wbudowany w wielką górę. Było stąd widać całe Garandal. W oddali był delikatny zarys wysokiego łańcucha górskiego.

- Więc Garandal znajduje się w wielkiej dolinie otoczonej górami. – powiedziałem do siebie.

Cała dolina pokryta była gęstym lasem. Widziałem stąd kilka wodospadów i jezior. W powietrzu latały smoki o przeróżnych kolorach: złote, srebrne, czarne, zielone, czerwone, niebieskie. Mógłbym tak wymieniać bez końca. To była cała paleta kolorów. Poruszały się z wielką gracją. Patrzyłem na to wszystko z zachwytem. Z mojego tarasu mogłem zejść do pięknego ogrodu. Było tutaj wiele gatunków roślin, których nigdy nie widziałem. Był także pełen niezwykłych zwierząt. Schodziłem łagodnym zboczem i podziwiałem otaczający mnie świat. Wszystko to było takie magiczne. Kwiaty otwierały swoje pąki wypuszczając maleńkie wróżki wielkości motyla. Co chwilę jakaś podlatywała do mnie i muskała moją twarz skrzydłami, dłońmi lub ustami, jakby mnie witały. Uśmiechały się przy tym bardzo serdecznie.

Zagłębiałem się coraz mocniej w las. Czułem jakąś dziwną energię, która mnie przyciągała do siebie. Nagle las zaczął się przerzedzać i znalazłem się na polanie. Znajdowało się na niej jezioro. Woda była krystalicznie czysta, odbijało się w niej niebo. Zachęcała do zanurzenia w niej nóg i tak też zrobiłem. Nie miałem na sobie butów wiec tylko troszkę podwinąłem sobie nogawki i zanurzyłem nogi w orzeźwiająco chłodnej wodzie. Zacząłem chodzić w tę i z powrotem.

Nagle woda wzburzyła się. Spojrzałem zaskoczony na środek jeziora. W powietrze wystrzeliła ściana wody. Przestraszyłem się i wylądowałem w wodzie. Wodna ścian opadła na mnie mocząc mnie całkowicie. Podniosłem głowę. Przede mną stał olbrzymi złoty smok.

Rozdział 5


Rozdział 5


~*~*~10 lat później~*~*~

Harumi

- HARUMI DO CHOLERY POSPIESZ SIĘ I OBSŁUŻ STOLIK NR 5! – jak zwykle wydzierała się na mnie ciotka.

Wziąłem tace i podszedłem do stolika. Siedziało tak kilku mężczyzn. Obleśni i już pijani. Ale cały czas było im mało. Nigdy ich tutaj nie widziałem. Widocznie byli przejazdem.

- Witam panowie. Czym mogę służyć? – zapytałam przyjaźnie.

Z natury jestem przyjazny. A przynajmniej staram się jak mogę. Nie nienawidzę tego miejsca i tych ludzi. Dom rozpusty, burdel. Ale niestety muszę tu pracować.

Jeden z mężczyzn popatrzył na mnie uważnie. Złapał mnie mocno za nadgarstek i pociągnął na swoje kolana. Poczułem na pośladkach wypukłość w jego spodniach.

- Swoim ciałem skarbie. – polizał mnie po karku.

- Pan wybaczy, ale nie jestem kobietą. – próbowałem się wyrwać.

- Wiem, że nie jesteś. Ja wolę facetów, a zwłaszcza takich słodkich chłopaczków jak ty. Tej szefowo! Ile za noc z tym przystojniakiem! – zwrócił się do ciotki.

Moja gruba, obleśna ciotka spojrzała na nas. Uśmiechnęła się pod nosem. To mi się nie spodobało. Podeszła do stolika.

- A ile pan by dał? – nie mogłem uwierzyć w jej słowa.

- Ciociu ty chyba żartujesz?

- Trzeba dbać o klientów.

- Nie jestem prostytutką! I nie zgadzam się na to!

- Ty nie masz tu nic do gadania. Darmozjadzie. Już dawno się nad tym zastanawiałam. Jesteś naprawdę przystojny. Zauważyłam, że wiele kobiet i mężczyzna jak tu przychodzi robi do ciebie maślane oczy. Może najwyższy czas to wykorzystać.

- To rozumem. To ile za niego? – ręce mężczyzny wdarły się pod moją tunikę.

- Hmmmm. Jest jeszcze nietknięty więc będzie dużo kosztował. Powiedźmy 1000 hokli (jak nasze polskie złotówki, waluta wymyślona - dop. aut.).

- Biorę. Ale za to na całą noc. – uśmiechnął się mężczyzna i wręczył ciotce sakiewkę z monetami.

- Nie jestem bydłem, żeby mnie tak sprzedawać. – znowu próbowałam się wyrwać.

Jednak mężczyzna był o wiele ode mnie wyższy i silniejszy.

- Przestań się wyrywać! – krzyknął mi do ucha. Zostałem przyciśnięty brzuchem do stołu. Ręce miałem wykręcone do tyłu. - Jeśli nie będziesz grzeczny to zrobię to przy wszystkich, a potem pozwolę robić to innym.

Uspokoiłem się. Mężczyzna pociągnął mnie za rękę. Ciotka dała mu klucze od jakiegoś pokoju. Kiedy się w nim znaleźliśmy rzucił mnie brutalnie na łóżko. Przygniótł mnie swoim ciężarem. Czułem od niego strawiony alkohol, tytoń i pot. Myślałem, że zwymiotuję.

- Jesteś taki piękny. Prawie jak elf. Masz taką delikatna skórę jak kobieta. A może jesteś kobietą?

Jego dłoń znalazła się na moim przyrodzeniu. Tego było już za wiele. Nikomu nie pozwolę się dotknąć. Wymierzyłem mocnego kopniak w kroczę mężczyzny. W pierwszym momencie skulił się z bólu. To mi dało czas na wyskoczenie z łóżka. Jednak po willi znowu znalazłem się w jego ramionach.

- Lubię, jak mężczyźni stawiają opór, ale to i tak nic ci nie da. Będzie tylko bardziej bolało.

Znowu poczułem jego dłonie na moim brzuchu. Jego skóra była szorstka, jak papier ścierny. Uderzyłem go łokciem w brzuch. Mężczyzna upadł na kolana. Do pokoju wpadła ciotka. Chwyciła mnie za włosy.

- CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ GÓWNIARZU!?

Rzuciła mnie na łóżko. Miała w ręku kij. Chciała mnie uderzyć. W tym momencie miarka się przebrała. Poczułem jakiś dziwny przypływ energii i siłę, której nigdy wcześniej nie czułem.

- Nie zbliżaj się do mnie! – krzyknąłem.

Zdziwiłem się swoim własnym głosem. Był taki władczy i silny. Kobieta zatrzymała się zaskoczona moim tonem.

- JAK ŚMIESZ SIĘ DO MNIE TAK ODZYWAĆ TY CHOLERNY DARMOZJADZIE? - znowu wzięła zamach. Kij, który trzymała w ręku zapalił się. Upuściła go na podłogę. - Coś ty zrobił? – wyszeptała.

Stała i patrzyła na mnie z przerażeniem. Nagle zaczęła krzyczeć i wybiegła z pokoju. Mężczyzna, który cały czas był w pokoju również krzyknął i wybiegł. Nie wiedziałem o co im chodzi. Zszedłem po schodach. Wróciłem do głównej sali karczmy. Ludzie spojrzeli na mnie i z krzykiem zaczęli uciekać.

- Co się dzieje do cholery?

Nagle zobaczyłem swoje odbicie w lustrze za ladą baru. I wszystko było jasne. Zbliżyłem się do lustra. Patrzyłem na siebie z przerażeniem, ale także z fascynacją. Moje włosy były dłuższe niż zwykle. Zawsze krótko obcięte, teraz sięgały mi do ramion i miały krwisty kolor. Moja skóra była blada i mieniła się, tak jakby ktoś posypał ją diamentami. A moje oczy? Były przerażające. Całe czarne i po środku były srebrne pionowe źrenice, zupełnie jak u kota. Dotknąłem swojej twarzy. Mimo bladego koloru, skóra była bardzo ciepła. Cieplejsza niż zwykle.

Usłyszałem z plecami huk. Odwróciłem się błyskawicznie. Do pomieszczenia została wrzucona laska dynamitu. Zaskoczony nie miałem czasu zareagować. Nastąpił wybuch. Cała karczma zawaliła się na mnie. Zostałem przygnieciony przez stertę drewna i ciężkich belek. Jednak nie czułem bólu. Podniosłem się zrzucając z siebie pozostałości po karczmie. Znowu usłyszałem krzyk. Na około mnie wszystko się paliło. Ludzie jak żywe pochodnie biegali i próbowali odsiać ogień, który ich trawił. Patrzyłem na to wszystko w przerażeniem. Nagle zaczął padać deszcz. Poparzeni ludzie padali na ziemie, a ich rany zaczęły się błyskawicznie goić. Nie miałem wątpliwości czyja to zasługa.

- Adae. – wyszeptałem.

Czułem jak siły uchodzą z mojego ciała. Miałem właśnie upaść na ziemię, ale objęły mnie czyjeś ramiona. Poczułem zapach deszczu i lasu. Od razu rozpoznałem zapach mojej drogiej przyjaciółki.

- Adae. – znowu wyszeptałem.

- Już dobrze. Zajmę się tobą. Spokojnie.

Jej głos uspokoił mnie. Zamknąłem oczy.


Falandir

Stałem na wysokiej skarpie i patrzyłem w milczeniu na księżyc. Był w pełni. Na niebie nie było ani jednej chmurki. Noc była ciepła. To mi przypomina tamtą noc 10 lat temu. Piękną a jednocześnie bardzo dla mnie bolesną.

- O czym myślisz? – usłyszałem męski, władczy głos.

Odwróciłem się i spojrzałem na mężczyznę. Z wyglądu był nie wiele straszy ode mnie. Miał granatowe włosy i fioletowo-szare oczy. Uśmiechnął się do mnie.

- Tak sobie patrzę na gwiazdy! – odwróciłem głowę z powrotem w stronę księżyca.

- Lubisz patrzyć na księżyc?

- Nie tato. Ja kocham to robić. Kiedy na niego patrzę czuję spokój i szczęście. Chociaż dzisiaj jest inaczej.

- Wiem. Wyczułem to. Cały dzień dziwnie się zachowywałeś. Zaczynam się o ciebie martwić.

- Nic mi nie… - urwałem, bo poczułem silny ból głowy.

- Falandir!? – ojciec podbiegł do mnie i uchronił przed upadkiem na ziemię.

Głowa pulsowała mi niemiłosiernie. Schowałem ją w swoich dłoniach. Z mojego gardła wydobył się krzyk. W głowie zobaczyłem znajomą twarz.

- Harumi. – wyszeptałem zanim straciłem przytomność.


Hikaru-chan

W ciemnym pomieszczeniu, oświetlonym tylko kilkoma świecami siedział mężczyzna. Czytał zachłannie jakąś grubą księgę. Z wyglądu miał może z 25 lat, lecz tak naprawdę miał ich ponad 2000. I był jednym z najpotężniejszych czarodziejów w Amanir. Właściwie uważał się za najpotężniejszego. Miał zgniłozielone włosy sięgające do ramion i małe szare oczy. Był wysoki, miał ponad 2 m. Nagle coś go wyrwało nad lektury. Do pokoju wpadł wysoki, barczysty brunet.

- Panie…

- Za kogo ty mnie masz Drulo!? – ryknął. – Co ty tu jeszcze robisz?! Natychmiast przygotuj wszystko do podróży!

Przerażony mężczyzna wybiegł z komnaty. Czarodziej zamknął z hukiem księgę.

- Kurwa. Niech to szlag. Myślałem, że pozbyłem się tej całej przeklętej rasy. Widać jakiś rodzynek uratował się, ale już niedługo. Niedługo już sobie pożyjesz ostatni Fulańczyku.

Zaśmiał się tryumfalnie i wyszedł z biblioteki.


Harumi

Obudziłem się z wielkim bólem głowy. Usiadłem na łóżku. Rozejrzałem się po tak dobrze mi znanej jaskini. Adae nigdzie nie było. Narzuciłem na siebie ubrania, które mi zostawiła i wyszedłem z jaskini. Zobaczyłem zachwycający wodny sufit. Zawsze działa na mnie w ten sam sposób.

- Kurcze. Chciałbym wyjść. – pomyślałem.

I o dziwo sufit rozstąpił się. Wyszedłem na brzeg. Od razy otoczyły mnie ramiona przyjaciółki, a na policzku poczułem jej ciepłe usta.

- Jak się czujesz Harumi? – zapyta z troską.

- Ja właściwie nie wiem co się stało? Co ja właściwie tutaj robię ?

- Nic nie pamiętasz?

- Pamiętam tylko jak jakiś obleśny facet próbował się do mnie dobierać. A potem obudziłem się tutaj.

- Harumi ty ma prawdę nie pamiętasz co się stało w nocy? – zdenerwowała się dziewczyna.

Pierwszy raz ją taką widziałem.

- Co się stało w nocy? I dlaczego jesteś zdenerwowana?

- Harumi ty… - spojrzała na mnie niepewnie.

- Mów co się stało! – byłem coraz bardziej zdenerwowany.

- Zniszczyłeś pół wioski i zabiłeś kilkoro ludzi.

- Słucham?! Co ty mówisz? Jak to zniszczyłem?! Jak to zabiłem?! To nie możliwe. Adae wytłumacz mi. Co tu się dziej do jasnej cholery?

- Nie wiem czy jestem odpowiednią osobą żeby ci to tłumaczyć.

- Tak! No jasne! Pewnie zaraz mi powiesz, że ta wiedza jest niebezpieczna! Z Faladirem było tak samo! Nic mi nie powiedziałaś, bo to niebezpieczna wiedza!

Nie wiem dlaczego wspomniałem o Falandirze. Od 10 lat go nie widział. Nie miałem z nim żadnego kontaktu. A jak pytałem o to Adae to mówiła mi, że z nią też się kontaktuje. Ale ja i tak wiedziałem, że ona coś wie i ukrywa przede mną prawdę.

- Harumi… Przepraszam. Ale na…

- Mam tego dosyć! Tych wszystkich kłamstw i tajemnic! Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi! Jak myślisz jak ja się teraz czuję?! Powiedziałaś mi, że zniszczyłem wioskę i zabiłem ludzi! I nie chcesz mi nic wytłumaczy! Co się ze mną dziej do cholery?! Dlaczego to zrobiłem?! Powiedz mi Adae! Powiedz prawdę!

- Harumi ty nie jesteś człowiekiem. – powiedziała to niby spokojnie, ale zbyt dobrze ją znałem. Głos się jej załamywał z nerwów.

- Co to ma znaczyć, że nie jestem człowiekiem? No to w takim razie kim jestem?

- Jesteś Fulańczykiem.

- Kim?

- Fulańczykiem. To bardzo starożytna rasa. Prawie tak starożytna jak smoki i elfy.

- Nigdy o niej nie słyszałem! Nic nigdy o nich nie mówiłaś!

- Bo…

- To niebezpieczne!

- Nie. To bardzo tragiczna historia. I Amanir chciało o niej zapomnieć. Dlatego zakazano o tym mówić. Ludzie zapomnieli. Ale nam magicznym istotom trudniej jest zapomnieć. To się stało 1000 lat temu. Rasa Fulan została wymordowana. Myśleliśmy, że nikt nie przeżył.

- Jak to wymordowana? Dlaczego? Przez kogo?

- Przez czarnoksiężnika Lumeia Halaga.

Zrobiło mi się gorąco. Znałem to imię.

- To on porwał Falandira. – wyszeptałem.

- Skąd to wiesz? Nigdy ci o tym nie mówiłam.

- Właśnie nigdy nic mi nie mówiłaś! Słyszałem waszą rozmowę 10 lat temu!

- Słyszałeś?

- Tak!.

- Ale jak? My przecież…

- Skoro nie chcesz mi nic wytłumaczy, to ja tym bardziej nie muszę!

- Harumi…

- Dosyć! Nie chce tego słuchać.

Zacząłem iść przed siebie.

- Dokąd idziesz?!

- Do wioski!

- Nie możesz! – złapała mnie za rękę.

- Bo to niebezpieczne. Mam to w nosie. Chcę zobaczyć to co rzekomo zrobiłem.

- Nie chcesz tego zobaczyć wierz mi.

- Puść mnie! - wyrwałem się nimfie i zacząłem biec.

Nagle wyrosły pode mną gęste drzewa przez które nie mogłem przejść. Spojrzałem do tyłu. Adae miała wyciągniętą przed siebie rękę.

- Nie mogę cię puścić. Tylko w tym lesie jesteś bezpieczny. Jeśli on się dowie, że żyjesz. To przyjdzie i będzie próbował cię zabić. A o ile już się nie dowiedział.

- Dlaczego? Przecież nie zrobiłem mu nic złego?! Puść mnie!

- NIE!!! Wybacz mi to co teraz zrobię. – powiedział nimfa.

Poczułem ostry ból w głowie i otoczyła mnie ciemność.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Kiedy się obudziłem leżałem znowu na łóżku w jaskini nimfy.

- Mam nadzieję, że nie boli cię mocno? Przepraszam za tamto, ale nie mogłam cię inaczej zatrzymać. - nie spojrzałem na nią. - Harumi. Wszystkiego się dowiesz. Ale w odpowiednim momencie.

- ZAMKNIJ SIĘ DO CHOLERY! NIE CHCĘ TEGO SŁUCHAĆ! NIEBEZPIECZEŃSTWO! ODPOWIEDNI MOMENT! PRZESTAŃ GADAĆ TAKIE BREDNIE! - wiedziałem, że jestem bardzo niegrzeczny. Ale byłem tak wściekły, że nie umiałem nad sobą panować. Nie zasługiwała na takie traktowanie. Moja kochana przyjaciółka, która zawsze jest przy mnie. – Przepraszam Adae. – powiedziałem już spokojnie.

Nimfa objęła mnie.

- Już dobrze. Nic się nie stało. Wiem, że jesteś zdenerwowany, zagubiony. Ale już niedługo wszystko zrozumiesz. A do tego czasu musisz zostać w lesie. Obiecaj mi, że nie wyjdziesz niego, chodź by nie wiem co.

- Dobrze. Obiecuję.

Jednak nie byłem w stanie dotrzymać tej obietnicy.