Rozdział 9
Harumi
- Kyaaa!!! Ależ to przepiękny widok.
– zachwycałem się.
Siedziałem z Falandirem na szczycie
jakieś góry i podziwiam widok. Był już późny wieczór. Księżyc
świecił wysoko na niebie. Jego ogromna, złota twarz oświetlała
wszystko swoim blaskiem. Jeszcze nigdy nie widziałem tak
rozgwieżdżonego nieba.
- Spójrz na dolinę. – wyszeptał mi
do ucha smok.
Moje oczy rozszerzyły się z
zaskoczenia. W całym Garandal świeciło się tysiące małych
światełek, a może miliony, miliardy. To wyglądało jak drugie
niebo.
- To jest przepiękne. – zachwycałem
cię. – Co to jest Falandirze?
- Wróżki kwiatowe. W każdą pełnię,
punktualnie o północy oddają hołd Księżycowi.
- Dlaczego?
- Księżyc zawsze był symbolem magii.
Bo chyba sam przyznasz, że jest w nim coś magicznego? Czy ten blask
nie przyciąga twojego wzroku? Nie możesz przestać się na niego
patrzeć. A poza tym wiele magicznych stworzeń podczas pełni ma
najwięcej mocy.
- Na przykład wilkołaki. –
wzdrygnąłem się.
- Wilkołaki są całkiem miłymi
stworzeniami.
- Żartujesz, prawda? Przecież to
krwiożercze, uwielbiające zabijać potwory.
- Hahaha. To nie prawda. To tylko
przesądy. Stare legendy, którymi straszy się dzieci. Wilkołaki to
bardzo przyjazne stworzenia. Nie zabijają ludzi. Co prawda mają
bardzo specyficzną dietę, odżywiają się tylko surowym mięsem, a
podczas pełni zamieniają się w olbrzymie wilki. Może niedługo
jakiegoś poznasz.
- Nie dziękuję. Nie mam takiego
zamiaru.
- Naprawdę nie ma się czego bać.
- To przeklęte demony.
- Mylisz się. Wilkołaki nie są
demonami. Tak samo jak wampiry, które też są przesympatyczne. –
zachichotał.
- Taa. Ty nie musisz się martwić o
to, że któryś z nich ugryzie cię i wyssie twoją krew. Nikt by
się nie ośmielił zaatakować smoka.
- Adae nie opowiadała ci o magicznych
stworzeniach?
- Coś mi tam opowiadała.
- Musisz się jeszcze dużo nauczyć.
Podobnie jak ja.
Podkurczyłem nogi i objąłem je
rękami. Popatrzyłem smutno w gwiazdy.
- Co się stało? – zapytał
troskliwie.
Jeszcze nie mogę się do tego
przyzwyczaić. Nie mogę, nie umiem przed nim niczego ukrywać. On to
potrafi. Nie zawsze mogę wyczytać co myśli albo czuje. Za to we
mnie czyta jak z otwartej książki.
- Mam wyrzuty sumienia.
- Wyrzuty sumienia? Dlaczego?
- Z powodu mojej wioski. Nienawidziłem
tego miejsca, tak samo ludzi, którzy tam mieszkali. Ale kiedy
pomyślę, że ich już nie ma, czuję się z tym okropnie. Moja
ciotka wykorzystywała mnie przez całe moje życie. A kiedy
podrosłem chciała nawet zrobić ze mnie męską dziwkę. Ale teraz
nie potrafię źle o niej myśleć. Chciałbym żeby żyła.
Falandir objął mnie mocno. W jego
ramionach zacząłem się powoli rozluźniać. Nie potrzebowałem od
niego słów pocieszenia. Bez tego wspaniale się rozumieliśmy.
Nasza więź zadziwiała mnie. Jestem w Garandal już od 3 dni. Przez
ten cały czas jesteśmy nierozłączni. Całymi dniami i nocami
opowiadaliśmy o sobie. Wtuliłem się bardziej w jego tors.
Uwielbiam jego bliskość. Czuję się taki bezpieczny i szczęśliwy.
Odchyliłem głowę do tyłu, na jego ramię.
- Spójrz Falandirze. Spadająca
gwiazda. Pomyśl jakieś życzenie.
- Nie mam żadnego. Moje największe
marzenie już się spełniło.
Zwrócił moją twarz ku swojej. Jego
usta delikatnie dotknęły moich. Od tamtego dnia, ani razu mnie nie
pocałował, ani nie dotknął. Z jednej strony byłem mu za to
wdzięczny, a z drugiej pragnąłem tego żeby mnie dotknął,
pocałował. Potrzebowałem czasu żeby wszystko sobie poukładać w
głowie i sercu. Smok wszystko to rozumiał, chociaż wiedziałem, że
bardzo cierpi. Całował mnie teraz delikatnie i bez pośpiechu,
jakby bał się, że mu ucieknę. Tak się nigdy nie stanie. Chodź
by nie wiem co się stało nigdy go nie zostawię.
- To właśnie chciałem usłyszeć. –
oderwałem się od niego i spojrzałem prosto z jego oczy.
- To nie fair. Nie czytaj mi w myślach,
kiedy ja jeszcze tego nie potrafię. – odwróciłem się do niego
plecami.
- Wybacz. – jego ramiona ponownie
mnie otoczyły.
- To jest takie kłopotliwe, jak
przesiadujesz w mojej głowie.
- Czasami zdarza ci się zamykać
przede mną umysł. – powiedział smutny.
- Jak tylko nauczę się czytać w
twoich myślach to się ode mnie nie opędzisz. Cały czas będę
siedział w twojej głowie. Zobaczysz jakie to przyjemne.
Smok zaczął się głośno śmiać.
Nadąłem policzki ze wściekłości.
Falandir
Uwielbiam się z nim droczyć i do
wkurzać. Jest wtedy taki przesłodki. Nadyma te swoje policzki co
dodaje mu jeszcze bardziej dziecinnego wyglądu. Całkowicie
straciłem dla niego głowę. Dziękuję w duchu, że on jeszcze nie
potrafi czytać w moich myślach. Gdyby tylko to potrafił nie byłby
zadowolony z tego co w nich siedzi.
- Pokaż mi. – spojrzałem na niego
zdziwiony.
Czasami zdarzało mi się, że go nie
rozumiałem. Tak. Harumi należał do osób, które myślą bardzo
chaotycznie i nigdy nie wiadomo co może mu przyjść do głowy.
Wtedy potrafi mnie zmylić.
- Co mam ci pokazać?
- Postać smoka. Polećmy tam. –
wskazał palem Księżyc. – Tak wysoko jak się da.
Nie musiał mnie długo namawiać.
Uwielbiam latać, a tak naprawdę od 3 dni tego nie robiłem. Cały
czas byłem przy nim i ani razu nie zmieniłem się w smoka. Zacząłem
zmieniać swoją postać. Po kilku sekundach czułem jak Harumi tuli
się do mojej łapy. Objąłem go delikatnie drugą łapą.
- Jesteś piękny zarówno pod postacią
człowieka, jak i smoka.
- Ty też jesteś piękny. A właśnie
nie widziałem cię jeszcze pod postacią Fulana.
- Nie umiem się zmieniać tak na
zawołanie jak ty.
Wyciągnąłem łapę. Harumi usiadł
na moim grzbiecie.
- No to lecimy.
Wzbiliśmy się w powietrze. Coraz
wyżej i wyżej. Prosto do gwiazd, do Księżyca. Byłem taki
szczęśliwy. Robiłem to co kocham i miałem blisko siebie
najważniejszą osobę w moim życiu.
Harumi
Energia go rozpierała. Czułem jego
szczęście, które wypełniało także i moje serce. Przytuliłem
się do jego złotej skóry.
- Kocham z tobą latać. –
powiedziałem cicho, ale nie miałem wątpliwości, że on to
usłyszał.
- Chcesz spróbować czegoś
ekstremalnego? Trzymaj się mocno.
Falandir zrobił beczkę.
- AAAA!!!! PRZESTAŃ!!! – wrzasnąłem.
– Ostrzegaj mnie przed zrobieniem czegoś takiego! Idioto!
- Jak śmiesz wyzywać od idiotów
smoka. Co za zniewaga.
Jeszcze raz zrobił beczkę. Nie
zdążyłem się porządnie złapać. Ale o dziwo nie spadłem.
- Możesz to zrobić jeszcze raz?
- Jeszcze się pytasz.
Podczas kolejnej beczki rozłożyłem
szeroko ręce. Nie spadłem, nawet nie drgnąłem. Jakbym był do
niego przyklejony. Zacząłem się głośno śmiać.
- To niezwykłe Falandirze. Ja nigdy z
ciebie nie spadnę.
- No oczywiście. W końcu stanowimy
jedność.
- Chciałbym coś jeszcze sprawdzić. –
podniosłem się.
- Co ty wyprawiasz? – przestraszył
się.
- Spokojnie. Zobacz. - przeszedłem się
trochę po jego grzbiecie i zatrzymałem się na boku. - To
niesamowite.
- Tego się nie spodziewałem. –
powiedział smok szczerze zaskoczony.
- Cieszę się, że można cię jeszcze
czymś zaskoczyć.
- Chcesz już wracać?
- Nie. Jeszcze troszeczkę.
Hikaru-chan
Thania stała na balkonie i obserwowała
syna i Harumiego z zaciekawieniem.
- Są tacy beztroscy. – powiedział
Gardion. – Ale nich tacy będą dopóki jeszcze mogą. Jak ci idzie
przesłuchiwanie smoków?
- Jak na razie nie znalazłam żadnego
który czuje to samo co Falandir.
- To jeszcze nie oznacza, że Harumi
jest jedynym Fulańczykiem. – zamyślił się władca smoków.
- Naprawdę wierzysz, że poza nim są
jeszcze jacyś?
- Bardzo bym chciał. To by oznaczało,
że rasa Fulan może powrócić. Dobrze by było mieć ponownie w
Amanir tę potężną rasę. Będziemy o tym myśleć potem. Muszę
się zastanowić co zrobić z tą dwójką.
- Czyżbyś miał inny pomysł?
- Zastanawiam się nad jeszcze jedną
opcja, ale muszę to dobrze przemyśleć.
- Chyba wiem o czym myślisz.
- Wolałbym mieć ich przy sobie, ale
myślę, że dla Harumiego będzie lepiej, jeśli po przebywa trochę
wśród ludzi, którzy umieją posługiwać się magią.
- Zrobisz jak zechcesz. Ale chyba nie
masz zamiaru ich rozdzielić?
- Oczywiście, że nie. A poza tym
wątpię czy ta dwójka dałaby się rozdzielić. Jednak czekają ich
ciężkie czasy. Wojna wisi w powietrzu, a ta parka jest w tej chwili
naszym największym atutem. – westchnął.
- Będzie dobrze. Tak długo jak będą
ze sobą, nikt ich nie pokona. – wyszeptała smoczyca. – Kochanie
powinieneś odpocząć.
- Masz racje. Chodźmy.
Wzięli się za ręce i poszli do
swojej sypialni.
Harumi
Wylądowaliśmy zgrabnie z ogrodzie,
pod oknem mojego pokoju. Patrzyłam w szoku na kwiaty, które
świeciły się wszystkimi kolorami tęczy. Teraz słyszałem także
cichą muzykę i śpiew. Dawały ukojenie duszy i sercu.
- To jest przepiękne. – wyszeptałem
odwracając się do Falandira.
- Ty jesteś piękny.
Dotknął mojego policzka i przesuwał
delikatnie palcami po mojej skórze, a ja czułem, że zaczynam się
rumienić. Podszedł do mnie jeszcze bliżej. Ujął mnie za
podbródek i uniósł twarz wyżej.
Nasze usta spotkały się w pocałunku.
Jednak był on zupełnie inny. Pełen pożądania. Język Falandira
wdarł się do mojej buzi i błądził po policzkach i podniebieniu.
Nie zahaczał mojego języka, ale zniecierpliwiłem się i sam
zacząłem trącać jego.
Czułem, że po moim ciele przechodzą
dreszcze. Smok złapał mnie w pasie żebym nie upadł. Nasze języki
wirowały naokoło siebie. Było mi tak cudownie. Chciałbym żeby to
trwało wiecznie.
- Też bym tego chciał. – wyszeptał.
- No nie. – odsunąłem się od
niego. – Znowu mi czytasz w myślach.
- Wybacz, ale czasami aż nie mogę się
powstrzymać.
- Dosyć idę spać. – zacząłem
wspinać się po schodach na taras.
Falandir
Patrzyłem z uśmiechem na twarzy jak
Harumi wchodzi po schodach. Naprawdę uwielbiam się z nim droczyć.
Podbiegłem do niego.
- Przepraszam. Ty też się tego w
końcu nauczysz.
- Wolałbym żebyś do tego czasu nie
wchodził do mojej głowy.
- No dobrze postaram się.
- Eh… Jesteś niemożliwy.
Weszliśmy do jego pokoju. Harumi
spojrzał na mnie jakoś dziwnie.
- Powiedz mi Falandirze, o czym
myślisz.
- Naprawdę chciałbyś wiedzieć?
- Tak.
- To może będzie lepiej jak ci
pokażę.
Podszedłem do niego i wbiłem się
namiętnie w jego usta. Harumi jęknął w moje usta zarzucając ręce
na moją szyję. Pchnąłem go na łóżko. Leżał pode mną, a na
jego policzkach znajdowały się duże rumieńce.
- Falandir nie jestem jeszcze na to
gotowy.
- Wiem. Nic ci nie zrobię. Przecież
wiesz.
- Kocham cię najbardziej na świecie.
– wyszeptał przytulając mnie do siebie.
- Ja ciebie też kocham. Harumi mogę
cię przynajmniej dotknąć?
Pokiwał niepewnie głową. Nachyliłem
się i zacząłem całować jego szyję. Robiłem to delikatnie,
jakby był zrobiony ze szkła i miał się rozsypać w moich
ramionach. Tak go postrzegałem i chciałem chronić. A przecież
Harumi wcale nie jest taki słaby. Siłą dogania mnie. W końcu jest
Fulanem. Lecz w tym akurat momencie wydawał mi się być najbardziej
delikatną i kruchą istotą. Zacząłem rozpinać jego koszulę,
muskając delikatnie jego skórę opuszkami palców. Czułem jak jego
ciało drży przy każdym moim dotyku.
- Jeśli jest ci źle to powiedz.
Przestanę.
- Nie przestawaj. – wyszeptał.
Patrząc w jego zarumieniona twarz
dotknąłem delikatnie jego toru. Przesuwałem dłonią zahaczając o
sutki. Westchnął głośno, ale nie zatrzymywał mnie. To pierwszy
raz, gdy poznawałem jego ciało. Czułem w sobie dziwny lęk, a
jednocześnie pragnąłem poznać go jeszcze lepiej.
- Falandir? – oparł się na łokciach
i spojrzał na mnie z troską.
Nawet nie zauważyłem, że przestałem
go dotykać. Moja dłoń spoczywał na jego podbrzuszu.
- Wszystko w porządku? – zapytał.
- Tak.
Pochyliłem się i złożyłem na jego
ustach czuły pocałunek. Jego dłonie znalazły się pod moja
tuniką, przesuwały się delikatnie w górę podwijając ją.
Zdjąłem tunikę z siebie, a Harumi jeszcze bardziej się
zarumienił.
- Twoje ciało nic a nic się nie
zmieniło. Cały czas jesteś piękny. – wyszeptał kładąc dłoń
na mojej piersi w okolicy serca.
Jego niesamowicie niebieskie oczy
błyszczały ze szczęścia. Podniósł się jeszcze trochę i
pocałował moje ramię.
Harumi
W mojej głowie, sercu, a może duszy,
sam już nie wiem, pojawiło się pragnienie żeby go dotknął, tak
jak on mnie. Poznać jego ciało. Czuć jak drży pod wpływem mojego
dotyku. Pocałowałem go w ramię. A potem zacząłem składać
pocałunki na jego szyi. Słyszałem jego głośnie westchnienia,
które jeszcze bardziej wzmagały we mnie pragnienie żeby dać mu
rozkosz. I ja pragnąłem tego samego. Czuć dotyk jego gorących
dłoni, ust, ciężar ciała. To było jak szaleństwo. W mojej
głowie pojawiły się obrazy, na których kochamy się szaleńczo.
Nawet nie wiedziałem, że jestem w stanie wyobrazić sobie coś tak
bezwstydnego. Nagle obrazy zniknęły, tak samo jak ciepło ciała
Falandira. Spojrzałem na niego zaskoczony. Siedział na łóżku,
tyłem do mnie i chował twarz w dłoniach.
- Co się stało Falandirze? –
dotknąłem jego pleców, drgnął lekko strącając moją rękę. –
Falandir?
- Przepraszam Harumi.
- Za co mnie przepraszasz?
- Za to co przed chwilką zobaczyłeś?
Ja jestem okropny, obrzydliwy.
- Więc to były twoje myśli? A ja
myślałem… Falandir?
- Nic na to nie mogę poradzić. Tak
bardzo cię pragnę Harumi. – odwrócił się do mnie
błyskawicznie, a jego oczy płonęły z pożądania. – Boję się,
że dłużej nie wytrzymam i zrobię ci krzywdę. Ale moje pragnie
jest tak wielkie, że coraz trudniej jest mi się powstrzymywać.
- Wcale nie myślę, że jesteś
obrzydliwy. Takie myśli to normalna rzecz, gdy się kogoś kocha. Ja
też tego pragnę, ale jednocześnie się boję. Nie wiem czego.
Przecież nie zrobisz mi krzywdy. Nie mógłbyś.
- Harumi jesteś dla mnie
najważniejszy.
- Ty dla mnie też. – wziąłem jego
twarz w swoje dłonie. – Falandirze pokaż mi jak bardzo mnie
kochasz, a ja pokażę ci jak mocno kocham ciebie.
Nasze usta spotkały się w namiętnym
pocałunku.