Rozdział 4
Harumi
Przeciągnąłem się leniwie na łóżku.
Czułem się wypoczęty jak nigdy dotąd. Otworzyłem oczy i
spojrzałem w sufit. Zobaczyłem przepiękne stalaktyty. W pierwszym
momencie nie wiedziałem o co chodzi, ale zaraz potem przypomniałem
sobie gdzie się znajduję. Usiadłem szybko na łóżku i zacząłem
rozglądać się po jaskini. Nigdzie nie było widać Adae. Poczułem
rękę na swoim brzuchu. Spojrzałem w bok. Falandir leżał obok
mnie i obejmował mnie w pasie. Poczułem jak moje policzki zaczynają
piec. Na jego śpiącej twarzy malował się błogi spokój.
Przybliżył głowę do mojego biodra i jeszcze mocniej mnie objął.
Opadłem z powrotem na łóżko. Położyłem się na boku, żeby móc
lepiej widzieć jego twarz. Moje serce biło jak szalone. Jego
warkocz był trochę rozpleciony, więc kilka kosmyków spływało mu
na twarz. Odgarnąłem je delikatnie i w tym momencie otworzył swoje
piękne oczy.
Falandir
Poczułem na swoim czole jego ciepłe
palce. Ten dotyk był taki przyjemny. Zupełnie inny, niż ten który
czułem do tej pory, dotyk który przynosił ból i cierpienie. Ten
natomiast koił moje nerwy i sprawiał mi szczęście. Otworzyłem
oczy. Jego niebieskie tęczówki patrzyły na mnie zaskoczone.
- Ja przepraszam. – chciał cofnął
rękę, ale nie pozwoliłem mu na to.
Wziąłem ją szybko w swoje dłonie i
przyłożyłem do swojego policzka.
- Mi to nie przeszkadza. - uśmiechnąłem
się.
- Znasz moją mowę? – zdziwił się.
- Tak. Nazywał się Falandir. Ty
jesteś Harumi, prawda?
- Tak.
- Dziękuję ci za opiekę nade mną.
- To nic takiego. Gdyby Adae nie dała
mi tej mikstury to niczego bym nie dokonał.
- Ale nie musiałeś mnie myć. A mimo
to zrobiłeś. - jego policzki były delikatnie zarumienione. Przez
to wyglądał jeszcze bardziej niewinnie. - Jak mam ci się
odwdzięczyć?
- Nie trzeba. Każdy by zrobił to samo
na moim miejscu.
- Nie każdy. Więc jak mam ci się
odwdzięczyć?
- Ja naprawdę nic nie chcę.
Byłem zaskoczony. Słyszałem od
Fuinrila, że ludzie nie są bezinteresowni. Zawsze chcą czegoś w
zamian. Ale powiedział mi też, że są wyjątki, ale trudno ich
znaleźć. Objąłem go mocniej. Chłopiec zaczął się delikatnie
wyrywać.
- Proszę puść mnie. Ja naprawdę nic
nie chce. Powinienem już iść do domu.
- Być może nic nie chcesz, ale ja
nigdy nie zapomnę tego jak się mną troskliwie zająłeś i kiedyś
na pewno ci się za wszystko odwdzięczę.
Pocałowałem go w czoło.
Harumi
Poczułem jego ciepłe usta na moim
czole. Miałem wrażenie, że to miejsce gdzie złożył pocałunek,
pali się.
- Ja i moje rasa nigdy ci tego nie
zapomnimy. – wyszeptał mi do ucha.
Puścił mnie, a ja wstałem szybko z
łóżka. Podszedłem do fotela, wziąłem swoją koszulę i ubrałem
się. Cały czas czułem na sobie spojrzenie mężczyzny. Spojrzałem
na niego. Siedział na łóżku i cały czas mi się przyglądał.
Nagle poczułem, że od tyłu oplatają
mnie czyjeś ramiona, a na policzku poczułem usta przyjaciółki.
- Harumi jak ci się spało?
- Wyjątkowo dobrze. Masz bardzo
wygodne łóżko.
- Jesteście pewnie głodni?
- Adae ja muszę już iść. Moja
ciotka mnie zabije za to, że spędziłem noc poza domem.
- Jeśli ktoś spróbuje cię
skrzywdzić, to spotka się z moją karą. – usłyszałem szept
Falandira przy swoim uchu.
Mężczyzna znalazł się koło mnie i
złapał mnie za rękę.
- Falandir nikt go nie zabije. To się
tylko tak mówi. – uspokoiła go nimfa. – Harumi przyjdziesz do
nas dzisiaj po południu?
- Raczej wątpię. Ciotka pewnie nie
wypuści mnie z karczmy.
- Jak zwykle pewnie uda ci jakoś się
wymknąć.
- No dobrze postaram się cie. Ale czy
jest już bezpiecznie?
- Tak. Ale i tak cię odprowadzę.
Wyszedłem z przyjaciółką z jaskini.
Spojrzałem w górę. Ten widok zawsze już będzie zapierał mi dech
w piersiach. Sufit z wody. Pływające ryby. To było coś
niesamowitego. Adae machnęła ręką i woda rozstąpiła się. Już
miałem iść, kiedy poczułem uścisk na mojej dłoni. Odwróciłem
się i spojrzałem na Falandira.
- Uważaj na siebie Harumi.
- Będę. – uśmiechnąłem się i
poszedłem za nimfą.
Kiedy byłem już na brzegu rzuciłem
ostatnie spojrzenie na mężczyznę zanim zniknął pod wodą.
- Zrobił na tobie wrażenie, co?
- Słucham?
- Falandir zrobił na tobie wrażenie.
- Nie znam za wiele magicznych istot.
Kim on jest? Elfem?
- Nie. On nie jest elfem.
- Czarodziejem?
- Harumi nie mogę ci powiedzieć.
- Dlaczego?
- Może on ci powie. Zostanie u mnie
przez pewien czas. Musi odzyskać siły zanim wróci do domu. Będzie
lepiej, jak narazie nie będziesz wiedział kim on jest. Ta wiedza
może być dla ciebie niebezpieczna. Jeśli on ci nie powie, to tym
bardziej ja tego nie zrobię.
Nie powiedziałem nic więcej. Szedłem
cicho koło przyjaciółki. Patrzyłem gdzieś przed siebie. W sercu
czułem jakieś dziwne ukucia.
- Tu musimy się rozstać. Do
zobaczenia Harumi. – pocałowała mnie w policzek.
Wyszedłem z lasu i zacząłem iść w
kierunku wioski. Jeszcze tylko raz odwróciłem się by spojrzeć na
moją przyjaciółkę, która pomachał mi ręką. Odwróciłem się
do niej plecami, spojrzałem na unoszący się dym nad wioską.
Westchnąłem i podążyłem do wioski.
Falandir
Długo wpatrywałem się w wodny sufit
nad moją głową. Miałem wrażenie, że moje serce chce wyrwać się
z mojej piersi i podążyć za chłopcem. Przed chwilą straciłem go
z oczu, a już za nim tęskniłem. To było bardzo dziwne. Dlaczego
ten chłopczyk tak na mnie działa?
Wszedłem z powrotem do jaskimi i
usiadłem na łóżku. Westchnąłem. Miałem mętlik w głowie. Po
jakiejś pól godzinie wróciła Adae.
- Dobrze się czujesz?
- Tak. Moje ciało jest jeszcze trochę
słabe.
- Nie mogę uwierzyć, że jesteś tym
zaginionym synem Gardiana. Minęło 200 lat.
- Te lata to był istny koszmar. Lumei
próbował przejąć nade mną kontrolę. Torturował mnie. Mój
ojciec nawet nie próbował mnie uratować.
- Masz do niego żal. Rozumiem, ale on
nie mógł ci pomóc. Nikt nie wiedział gdzie cię uwięził. A nie
mogliśmy ryzykować otwartej wojny.
- Fuinril mi to wszystko wytłumaczył.
- Powiedziałeś Fuinril?
- Tak. On jest…
- Elfem. Znam go, jest bardzo potężnym
wojownikiem. Słyszałam, że 60 lat temu zaginął w niewyjaśnionych
okolicznościach.
- Został porwany przez Halaga. Tak
samo jak ja.
- Skoro udało mu się porwać tak
potężnego wojownika, to musi być bardzo silny.
- Jest bardzo silny. Byłem więziony w
jego zamku w Tartul. Codziennie słyszałem jakieś dziwne krzyki.
Były przerażające.
- Słyszałam o tym, że na północy
pojawiliby się jakieś dziwne istoty, które zabijają ludzi i
magiczne istoty. Czy to możliwe, że Lumei stworzył jakieś
potwory? To do niego podobne. Zawsze lubił eksperymentować.
- Możliwe. Muszę jak najszybciej
dostać się do Garandal.
- Sam nie dasz rady. Wyruszę razem z
tobą, ale dopiero za kilka dni. Teraz musisz odpocząć.
- A co z Harumi?
- Widzę, że naprawdę zrobił na
tobie duże wrażenie.
- On nie jest zwykłym człowiekiem.
- No cóż. Sam fakt, że interesuje
się magią, sprawia, że jest niezwykły. Ludzie zazwyczaj boją się
magicznych istot.
- A ja ci mówię, że on nie jest
człowiekiem. Czuję to.
- Co czujesz?
- Nie wiem, ale to bardzo dziwne
uczucie. Czuję, że jest mi wyjątkowo bliski. Chociaż znam go
dopiero od kilku godzin. Właściwie mam wrażenie, że znam go od
dawna.
- Mam do ciebie prośbę.
- Jaką?
- Nie mów mu kim naprawdę jesteś.
- Dlaczego?
- Nie chcę, żeby stało mu się coś
złego. A mam wrażenie, że jeśli on się dowie to ściągnie na
niego kłopoty.
- Dobrze nie powiem mu prawdy.
- To dla jego dobra. Pamiętaj. Połóż
się i odpoczywaj. Musisz nabrać sił.
- Dobrze. Ale…
- Jak Harumi się zjawi obudzę cię.
Położyłem się i mając w głowie
obraz 10-latka, zasnąłem.
Harumi
- GDZIEŚ TY DO CHOLERY JASNEJ SIĘ
SZWENDAŁ PRZEZ CAŁĄ NOC?! – poczułem mocne uderzenie w
policzek.
Moja ciotka była tęgą matroną.
Wszystkich, którzy pracowali w karczmie traktowała jak niewolników.
Ale i tak na mnie wyżywała się najczęściej.
- CO TY SOBIE DO CHOLERY MYŚLISZ?!
MAMY PEŁNO KLIENTÓW, A TY ZNIKASZ NIEWIADOMO GDZIE NA CALUTKĄ NOC!
PEWNIE ZNOWU POSZEDŁEŚ DO TEGO CHOLERNEGO LASU! DAŁAM CI DACH NAD
GŁOWĄ, JEDZENIE! A TY MI SIĘ TAK ODWDZIĘCZASZ?! MAM JUŻ TEGO
DOSYĆ! JUŻ JA CIĘ NAUCZĘ WDZIĘCZNOŚCI! - wyjęła rózgę i
uderzyła mnie w plecy. Jeden raz, potem drugi. Uderzyła mnie sześć
razy. - A TERAZ BIERZ SIĘ DO ROBOTY NIEWDZIĘCZNIKU! JEŚLI JESZCZE
RAZ PÓJDZIESZ DO TEGO LASU, TO ZA KAŻDYM RAZEM DOSTANIESZ JESZCZE
WIĘCEJ CIOSÓW! ZROZUMIANO?!
- Tak ciociu. – chwiejąc się
poszedłem do kuchni i zacząłem myć naczynia.
- TY PRZEKLĘTY BACHORZE! PRZEZ CIEBIE
NAM TEŻ SIĘ WCZORAJ OBERWAŁO! – zostałem zdzielony w głowę
ścierką. Odwróciłem się i spojrzałem na naszego kucharza –
Hito. - I NA CO SIĘ GAPISZ! RUSZ SWOJĄ SZANOWNĄ DUPĘ I DO ROBOTY!
ODE MNIE TEŻ OBERWIESZ JAK BĘDZIESZ LENIUCHOWAĆ!
Już tęskniłem za moim kochanym
lasem, za jeziorem Adae, za Adae. Za jej jaskinią, w której
spędziłem najspokojniejszą noc od kiedy zmarli moi rodzice. Jednak
najbardziej tęskniłem za Falandirem. Tak za nim tęskniłem, że aż
mnie serce bolało. Kim on jest? Dlaczego Adae nie chciała mi
powiedzieć? Kto go gonił? Kto sprawił, że w tych przepięknych
oczach był strach, przerażenie? Chciałem to wszystko wiedzieć.
- HARUMI! PRZYNIEŚ PIWO! POSPIESZ SIĘ
DARMOZJADZIE! – usłyszałem krzyk ciotki.
Westchnąłem. To będzie naprawdę
ciężki dzień.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Była późna noc, kiedy moje zmęczone
ciało legło na łóżku. Jeszcze nigdy nie pracowałem tak ciężko.
Ciotka zemściła się i to z nawiązką. Odwróciłem głowę do
okna i zobaczyłem piękny księżyc. Był dzisiaj w pełni. Poczułem
przypływ energii. Zerwałem się z łóżka. Otworzyłem okno.
Powietrze było ciepłe, ale dało się w nim wyczuć wilgoć.
Niedługo będzie burza. Podbiegłem do szafy. Wyciągnąłem torbę
i zacząłem się pakować. Z torbą na ramieniu, po cichu wyszedłem
z domu. Nogi prowadziły mnie w moje ukochane miejsce.
Biegłem przez las. Nie bałem się
ciemności, nie bałem się tego lasu. Był dla mnie bardzo
przyjazny. Nigdy się w nim nie zgubiłem. Kilka razy byłem tutaj
nocą. Zawsze znajdowałem drogę. Jakby drzewa same wskazywały mi
ścieżkę. Jeszcze kilka kroków. I jestem…
Patrzyłem na jego niezwykłą postać
skąpaną w blasku księżyca. Jego, nieokreślonego koloru włosy
były rozpuszczone. Wiatr lekko je rozwiewał. Światło księżyca
obijało się od nich. Stałem jak wryty i patrzyłem na jego
przepiękną postać. Może on jest bogiem? Jego oczy zwróciły się
na mnie. Uśmiechnął się. Moje serce zaczęło szybciej bić.
- Już myślałem, że nie przyjdziesz
Harumi. – jego ramiona objęły mnie i przytuliły.
Falandir
Gdy się obudziłem była już noc.
Wstałem i ubrałem się w ubrania, które przyszykowała mi nimfa.
Wyszedłem z jaskini. Nie było wodnego sufitu, więc postanowiłem
wyjść z jeziora. Spojrzałem w niebo. Nareszcie je widzę. Gwiazdy.
Księżyc. Jakie to piękne. Zawiał lekki wietrzyk. Czułem zapach
powietrza. Wreszcie poczułem, że jestem wolny. Wyczułem czując
obecność. Wiedziałem czyją. Odwróciłem się. Stał tam.
Wpatrywał się we mnie tymi swoimi pięknymi oczami. Uśmiechnąłem
się do niego.
- Już myślałem, że nie przyjdziesz
Harumi. – podszedłem do niego i go przytuliłem. – Bałem się,
że już cię nie zobaczę.
- Ja chciałbym spędzić z tobą
trochę czasu. Niedługo opuścisz to miejsce, prawda?
- Tak. Będę musiał. Za dwa, trzy
dni.
- Więc jeśli nie masz nic przeciwko
spędźmy te dni razem.
- A co z twoją ciotką i jej karczmą?
Nie chce żebyś miał później kłopoty.
- I tak je mam codziennie.
- Ja tam nie mam ci przeciwko, żebyś
został Harumi. – usłyszałem głos nimfy. – Pojutrze wieczorem
wyjeżdżamy. Wiec spędźmy te dni razem. - Adae podeszła do nas i
objęła ramieniem. – Myślę, że będzie lepiej jeśli położymy
się spać. Harumi ledwo się trzyma na nogach. A ty też jesteś
jeszcze osłabiony. Dobrze, że mam duże łóżko. Spokojnie się
pomieścimy wszyscy razem.
Pociągnęła nas za ręce. Zeszliśmy
na dno jeziora. Cała nasza trójka przespała dzisiejszą noc
spokojnie.
Harumi
Te dwa dni, które spędziłem z Adae i
Falandirem były najpiękniejszymi w moim życiu. Godzinami
spacerowaliśmy po lesie. Adae pokazywała nam swoje ukochane
miejsca. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, bawiliśmy. Falandir
chciał wiedzieć o mnie wszystko. Więc opowiedziałem mu krótką
historię swojego życia. Lecz ja nigdy się nie zapytałem o jego.
Mimo wszystko czułem, że przez te dwa dni poznałem dobrze
Falandira.
Aż w końcu nadszedł ten dzień.
Dzień rozstania. Był już późny wieczór. Falandir i ja leżeliśmy
na trawie obok siebie. Trzymaliśmy się za ręce i patrzyliśmy w
gwiazdy. Wyczuwając coraz bardziej zbliżający się moment
rozstania, zaciskał coraz bardziej swoją dłoń.
- Nie martw się. To nie jest rozstanie
za zawsze. - spojrzałem na niego. – Na pewno jeszcze kiedyś się
spotkamy.
- Naprawdę w to wierzysz?
- Tak i ty też w to uwierz. A z resztą
cały czas nie odwdzięczyłem ci się za uratowanie życia.
- Mówiłem, że nic nie chcę.
- Falandir już czas. – podeszła do
nas Adae. – Harumi nie będzie mnie przez ponad tydzień. Dasz
sobie radę?
- Pewnie. Ale to strasznie długo.
- Jak tylko wrócę to dam ci znać.
- Dobrze.
Spojrzałem na Falandira. Obdarzył
mnie swoim pięknym uśmiechem, uklęknął przede mną i przytulił
mnie.
- Jestem bardzo szczęśliwy, że cię
poznałem Harumi. Teraz niestety musimy się rozstać, ale nadejdzie
taki dzień, w którym znowu się spotkamy. To moja obietnica. Ty też
mi coś obiecaj.
- Wszystko. Zrobię wszystko.
- Obiecaj mi, że będziesz na siebie
uważał i nie będziesz pakował się w kłopoty.
- Obiecuję.
- Wiem, że niczego nie chcesz ode mnie
w zamian za uratowanie życia. Ale już jest za późno. Chcę ci dać
coś, co mam najcenniejsze w moim życiu. Moje serce. Należy do
ciebie.
- Falandir…
Chciałem coś powiedzieć, ale w tym
momencie poczułem dotyk jego ust na moich. To było zaledwie
muśnięcie. Ale poczułem jakby cały świat zaczął wirować na
około mnie. Spojrzałem w jego oczy. Czułem jak po moich policzkach
spływają łzy.
- Moje serce też należy do ciebie. –
wyszeptałem do jego ucha.
- Możesz być pewien, że się kiedyś
po niego zgłoszę. A wtedy nic już nas nie rozdzieli.
Musnął ustami moje czoło. Po czym
podszedł do Adae. Uśmiechnął się do mnie jeszcze, zanim razem z
nimfą zniknęli w obłoku pary.
B-O-S-K-I-E ♥
OdpowiedzUsuń`Bloody
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, przeczuwam że są sobie przeznaczeni bo te wszystkie reakcje... oby Falandir szybko się ponownie pojawił bo Harumi będzie tęsknić...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia