Uwaga!!!


Uwaga!!


Jest to blog o tematyce yaoi. Yaoi opowiada o miłości zarówno psychicznej, jak i fizycznej między dwoma mężczyznami. Lżejszą formą yaoi jest shounen-ai. Jeśli jesteś homofobem, albo taka tematyka ci nie pasuje to opuść tego bloga. Pozostałe osoby zapraszam do lektury i komentarzy.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach piszcie na moje gg: 9274038. Od pewnego czasu nie działają mi konferencje, więc o nowych notkach będę Was informowała i moim opisie.

30 kwietnia 2012

Rozdział 2


Rozdział 2


Falandir

Nigdy nie zapomnę tych niebieskich oczu. Kiedy na nie patrzyłem strach odchodził w niepamięć. Pierwszy raz od mojego urodzenia czułem spokój. Wypełniał całe moje ciało, serce i duszę. Nigdy bym nie pomyślał, że mogę się tak poczuć przez człowieka. Przez ponad 200 lat przeżywałem koszmar. Wystarczyła tylko chwila, tylko jedne spojrzenie w ten niesamowity błękit, aby koszmar stał się wspomnieniem.


Jestem bardzo młodym smokiem. Mam 210 lat. Krótko po wykluciu z jaja zostałem porwany przez złego czarnoksiężnika Lumeia Halaga. My smoki jesteśmy najsilniejszymi magicznymi istotami w Amanir. Jedyny moment w naszym życiu, w którym jesteśmy słabe jest zaraz po naszych narodzinach. Lumei wykorzystał to i mnie porwał. Przez 200 lat więził mnie w swoim pałacu w krainie Tartul. W krainie tej panuje wieczna noc, ale nie widać na niebie ani jednej gwiazdy. Właśnie w tej krainie przyszło mi żyć przez 200 lat. Byłem torturowany. Halag próbował rzucać na mnie różne zaklęcia, dzięki którym mógłby mnie kontrolować. Zmieniłem się w człowieka, żeby lepiej kontrolować swoje ciało i umysł. Nie byłem doświadczonym smokiem, więc łatwiej mi było kontrolować się pod postacią człowieka.

10 lat temu udało mi się uciec z tego strasznego miejsca. Pomógł mi w tym przyjaciel, który tak samo jak ja został porwany. Jest elfem i ma na imię Fuinril. Co pewien czas Lumei porywał jakąś magiczną istotę, żeby zawładnąć jej mocami. Poszukiwał istot z bardzo unikatowymi mocami. Przy pomocy zakazanych zaklęć czarnej magii wysysał z tych istot ich moce i wchłaniał je swoim ciałem. Taka istota traciła przy tym życie, ponieważ to było tak, jakby wysysał z nich dusze. Jedynymi istotami, których mocy nigdy nie był w stanie wchłonąć są smoki i elfy. Dwie potężne, starożytne rasy, które są wyjątkowo odporne na zakazane zaklęcia czarnej magii. A to dlatego, że jesteśmy ich twórcami. Jedynym sposobem, aby zawładnąć mocą smoka lub elfa, jest rzucenie zaklęcia kontrolującego. Ale jest to niezwykle trudne zadanie. Zaklęcie musi być naprawdę silne, albo osoba rzucająca musi posiadać niezwykłą moc, albo obiekt na który rzucane jest zaklęcie musi być osłabiony zarówno jego ciało, dusza i serce. Dlatego ja i Fuinril byliśmy torturowani. Nasze cele były obok siebie. Elf opowiadał mi różne historie o świecie Amanir. Opowiadał mi jakie niezwykłe są w nim krainy. Mówił mi także o mojej ojczyźnie Garandal, której nigdy nie poznałem. O moim ojcu i mojej matce, moich braciach i siostrach, elfach, krasnoludach, i o wiele innych magicznych stworzeniach, a także o ludziach. Wszystkich tych opowieści słuchałem z zapartym tchem. Moim marzeniem było wyrwać się z tego koszmaru i powrócić do domu, którego nie znałem, ale za którym tak bardzo tęskniłem.

I pewnego dnia, 10 lat temu, udało się nam uciec. Lumei był wtedy na jednej ze swoich wypraw. Zapewne chciał porwać znowu jakąś magiczną istotę. Postanowiliśmy wykorzystać to, że go nie ma.

- Falandir. – usłyszałem szept. Spojrzałem w zielone oczy elfa. – Nie mogę już dłużej wytrzymać. Tęsknię za moją ojczyzną, brakuje mi zieleni, szumu drzew i wody. Czuję, że powoli zaczynam umierać. Moja dusza i serce zaczynają umierać. Bo przecież ciało nigdy nie umrze, no chyba że ty byś mnie zabił.

- Jak możesz tak mówić? Jak mógłbym cię zabić? Jesteś moim przyjacielem, jedynym przyjacielem.

- Wiem. Przepraszam. Gadam głupoty. Ale jestem u kresu swych sił. Jeśli dłużej tu zostanę, to w końcu Lumei zawładnie moim ciałem i będzie mnie kontrolował.

- A co ja mam powiedzieć? Siedzę tutaj już 200 lat. I nikt nie przyjdzie z pomocą. Nawet mój ojciec nic nie zrobił w tej sprawie.

- Zaatakować Tartul, to jest jak rozpętanie wojny światowej. Trzeba wszystko dobrze przemyśleć i przygotować się.

- 200 lat minęło!

- Posłuchaj. W Amanir żyje więcej ludzi niż wszystkie magiczne istoty razem wzięte. Jeśli wojna wybuchnie, to właśnie oni najbardziej ucierpią. Nie posiadają żadnych magicznych zdolności. Więc magiczne istoty będą musiały ich bronić.

- Wojna i tak wybuchnie. Prędzej niż czy później. Jak myślisz dlaczego on wchłania moce innych?

- Jestem pewny, że wszyscy zadają sobie z tego sprawę i szykują się do tej wojny. Posłuchaj mnie Falandir. Od dłuższego czasu obmyślałem już plan ucieczki. Myślę, że to jest najlepszy moment, żebyśmy uciekli. Ale jest on bardzo ryzykowny. Dla nas obydwu. Ale tylko my możemy to zrobić.

- Jaki to plan?

- Musisz przybrać swoją prawdziwą postać.

- Żartujesz! Nie mogę tego zrobić. Nie umiem dobrze panować nad sobą jak jestem pod postacią smoka.

- Daj mi dokończyć. Pomogę ci kontrolować się pod postacią smoka.

- Jak masz zamiar to zrobić?

- Używając jednego z zakazanych zaklęć czarnej magii.

- Słucham?

- To jest zupełnie inne zaklęcie, niż te które używa na nas Halag. Dzięki temu zaklęciu mogę połączyć twoje ciało z moim. Będziemy stanowić jedność, ale każdy z nas zachowa swoją świadomość. To właśnie odróżnia to zaklęcie od zaklęcia kontrolującego. Nasze siły zmieszają się za sobą. To nam pozwoli uciec.

- A co potem?

- Jak już będziemy bezpieczni oddzielimy się. Nasze krainy nie są po drodze.

- Ja w ogóle nie wiem gdzie jest Garandal.

- Naszej siły nie starczy do Garandal. Nawet do krainy elfów - Narmith, nam jej nie wystarczy. I tak będziemy musieli się rozłączyć. Ale jest pewien magiczny las, w którym moglibyśmy odzyskać siły. Opowiadałem ci o nim. Pamiętasz? Ludzie nazywają go Magicznym Lasem, a tak naprawdę nazywa się Talolin.

- Pamiętam. Las przesycony magią, w którym panuje wieczna wiosna.

- Tak. Mieszka tam pewna nimfa – Adae. Nie jest jakąś tam zwykłą nimfą. Jest strażniczką tego lasu. Potężną czarodziejką. W jej żyłach płynie nie tylko krew nimf, ale także smocza i elficka. Ona była by w stanie nam pomóc.

- Dobrze. Zgadzam się. Nawet jeśli się nam nie uda. To wolę już ponieść śmierć niż tkwić tutaj dłużej. Ale nie wiem czy dam radę zamienić się w smoka. Nigdy tego nie robiłem.

- Spokojnie, Najpierw połączymy swoje ciała. Daj mi rękę.

Podszedłem pod kratę. Złapaliśmy się za ręce. Fuinril zaczął coś szeptać w jakimś nie zrozumiałym dla mnie języku. Przez około 60 lat, bo tak długo elf był w niewoli, nauczył mnie wszystkich języków jakimi posługuje się w Amanir. Jednak tego nigdy nie słyszałem. Nagle poczułem ciepło rozchodzące się po moim ciele. Wędrowało do każdej komórki mojego ciała. Zaraz potem poczułem przypływ energii.

- Falandir. – usłyszałem szept. – Zmień się w smoka.

Otworzyłem oczy. Cela obok była pusta. Na ziemi były tylko ubrania, które miał na sobie elf.

- Fuinril.

- Jestem w twoim umyśle. Wiem, że to trochę krępujące. Czujesz siłę, która przepływa przez twoje ciało?

- Tak.

- Skup się. Jak tylko zmienisz się w smoka, wszystkie te kajdany i mury pękną. Błyskawicznie trzeba będzie uciekać. Trzeba wykorzystać efekt zaskoczenia. Rozumiesz?

- Tak.

Zamknąłem oczy. Skupiłem się na tej wielkiej energii, którą czułem w sobie. Miałem wrażenie, że mnie rozerwie. Nagle poczułem szarpnięcie, było bardzo bolesne.

- Tylko nie krzycz. Wiem, że boli. Ja też czuję ten ból. Nigdy nie przemieniałeś się w smoka. Więc to będzie prawdopodobnie bardzo bolesna przemiana. Skup się na przemianie, a ja na bólu.

Otworzyłem oczy. Spojrzałem na moje ręce. Skóra przybrała złoty odcień. Moje dłonie były zakończone srebrnymi szponami, a one same zaczęły bardziej przypominać wielkie łapy. Odwróciłem się i zobaczyłem mój ogon. Długi, złoty zakończony kolcami. Spojrzałem na swoje nogi, które były już łapami. Moje ciało zaczęło się powiększać. Już nie mieściło się w celi. Rozległ się huk. Ściany naszego więzienia rozsypały się w drobny mak. Przez chwilę stałem zszokowany swoją przemianą. Miałem może z 20 m wysokości.

- Falandir! Nie mamy czasu! Leć! – wyrwał mnie krzyk w mojej głowie.

- Ale jak? Nigdy nie latałem.

- Smoki mają to we krwi. Zdaj się na swój instynkt.

Rozwinąłem skrzydła. Odwróciłem łeb i spojrzałem na nie. Wyglądały jak delikatna błona, jednak były bardzo twarde, tak jak reszta mojego ciała. Miały złoty kolor. Właściwie wyglądało to tak, jakby po moich skrzydłach i nie tylko, po całym moim ciele płynęło złoto.

- Wiem, że widzisz się po raz pierwszy w takiej postaci. Ale nie mamy czasu. Leć!

Trzepnąłem skrzydłami i od razu wzbiłem się w powietrze. Poczułem wiatr i wzniosłem się jeszcze wyżej. To był jak cud. Czułem się wolny. Spełniło się moje marzenie.

- Kieruj się na południe. - Nie wiedziałem, gdzie jest, ale mój instynkt podpowiadał mi gdzie mam lecieć. Lecieliśmy szybko, bardzo szybko. - Możesz już zwolnić. Jesteśmy już daleko od Tartul.

Nagle poczułem jak zaczyna mi się kręcić w głowie.

- Fuinril. Co się za mną dzieje?

- Myślę, że to szok spowodowany przemianą i lotem. Nigdy tego nie robiłeś więc pewnie szybko cię to zmęczyło. Widzisz tamtą polanę? – wskazał polanę w środku lasu. – Wyląduj tam.

Jak tylko moje łapy dotknęły ziemi, zmieniłem się na powrót w człowieka. Koło mnie zaraz stanął elf. Obaj byliśmy nadzy. Moje ubrania rozerwały się podczas przemiany.

- Musimy odpocząć. Pewnie nie dasz rady przemienić się jeszcze raz?

- Chyba nie.

- Na razie będziemy się trzymać lasu. Być może po drodze znajdziemy jakieś rzeczy do ubrania. Nie jest ci zimno?

- Nie. Ale to chyba normalne. W końcu jestem smokiem. A tobie?

- Elfy też są odporne na niskie temperatury.

Usiedliśmy pod drzewem i mimo że nie było nam zimno wtuliliśmy się w siebie. W wyczerpani naszą ucieczką zasnęliśmy.

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniale, Falandir jest smokiem och i jest zachwycony oczami Harumiego nie za ciekawie u niego ale udało się mu uciec z tego więzienia...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń